Sterta śmieci, taczka, buda i kałuża. I pies, stary, schorowany, obdarty z godności

Zbiórka zakończona
2 582 zł
Wsparło 55 osób
Adopcje

Rozpoczęcie: 10 Stycznia 2022

Zakończenie: 1 Marca 2022

Godzina: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – każda złotówka jest cenna.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Kiedy widzimy psy w kojcach i na łańcuchach, myślimy zawsze o ich samotnym życiu zakończonym także samotną śmiercią. O chwili, kiedy nikt nie odprowadzi ich do początku tęczowego mostu, nie pogłaszcze czule na pożegnanie. Widzimy psy, które całe życie trwały w więzieniu patrząc przez kraty na niedostępne ludzkie serce.

W ich życiu najczęściej są dwa spacery. Jedyną wspólną chwilę, jaką pamiętają to ten pierwszy, który kończy się w "więzieniu". Ten jedyny wspólny, który nigdy nie doprowadził psa do domu. Następna przechadzka będzie już po śmierci, kiedy właściciel odczepi łańcuch z zimnego ciała lub otworzy furtkę boksu, by wymienić ciało na kolejnego żywego straceńca.  

Nieważne, jakie są historie tych psów, ofiarami zawsze są psy a sprawcami ludzie. Czasem nieświadomi popełnianego czynu, z wiedzą przekazywaną z dziada pradziada, z argumentem "bo oni tak trzymali to ja też". Inni świadomie dopuszczając się okrucieństwa.  Pies zawsze cierpi, ale pewnie i tak nie zrezygnowałby ze swojego obecnego życia, bo jest człowiekowi wierny. Bo nadzieja na łaskę człowieczeństwa jest w nim najsilniejsza.

Felicja to nie jest silny, zdrowy pies, nie broni posesji, ból zabrania jej też okazać radość. Nie zrywa się, nie podbiega, nie skacze. Z trudem podchodzi do ogrodzenia. Żyje pomiędzy taczką a stertą śmieci. I tutaj można zakończyć opowieści o jej życiu. Tak wygląda jej każdy dzień. Buda, miska, kałuża, nasilający się ból.

W jej życiu są ludzie. Niektórzy tak zwani doradcy, którzy jak mantrę powtarzają "uśpić". Jedni tłumacząc się troską, by przerwać jej cierpienie, inni by przestała zawracać głowę. Są też tacy, co próbują jej pomóc. Nie mogą zabrać do siebie, ale chociaż zabiorą do lekarza weterynarii. Niestety lekarz nie najlepszy, jej stan się nie polepsza, jest wręcz przeciwnie. A człowiek, który chciał pomóc wierzy, w końcu to lekarz weterynarii.

Felicja wraca do kojca, do którego trafiła po śmierci pierwszego właściciela. A mijający ją codziennie ludzie, wracają do rozmyślań "Uśpić, czy nie uśpić. O to jest pytanie". A pies, w tłumie wciąż żyje i cierpi samotnie.

Na widok naszych inspektorów wstaje. W końcu ktoś się przy niej zatrzymał, więc nie można stracić tej szansy. Droga od budy do nas, jest prawdziwą męką. To prawdziwa walka z bólem. Nie stoi długo, bezsilnie opada, próbując przecisnąć jeszcze nos przez siatkę.

Suczka opuściła boks na zawsze w towarzystwie naszych inspektorów. Ostatkiem sił, które nie wiadomo czy kiedyś odzyska. Wiemy jednak, że pomożemy jej. Jeśli będzie trzeba będziemy pchać wózek, pokazując jej świat dotychczas niedostępny dla niej.

Felicja jest w trakcie diagnostyki. Jednak już teraz wiemy, że jej jedno ucho to jedna wielka rana, z której sączy się krew.  Sierść pełna kołtunów, także w uch, żeby oczyścić ranę, trzeba było "przedostać się" przez posklejany plątaninę brudu, ropy, zaschniętej krwi.

Prosimy Was o pomoc dla Milki. O wspólną walkę, której celem jest nie tylko poprawa jej sprawności i pokonanie bólu, ale też nowe lepsze życie. Chcemy wygrać dla niej dom. Prawdziwy, bez zatrzaśniętej furtki. Szukamy dla niej miejsca, szansy. Potrzebujemy też wsparcia w opłaceniu diagnostyki i leczenia.

Goni nas czas, którego każdego dnia ubywa. Suczka potrzebuje konsultacji ortopedycznej. Specjalistyczne badania pomogą nam poprawić jej komfort życia - wdrożyć leczenie. Możliwe, że będzie potrzebna także suplementacja lub/i rehabilitacja. 

Pomogli

Ładuję...

2 582 zł
Wsparło 55 osób
Adopcje