Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Wczoraj w nocy Pan Artur złapał mamę! Pojechała do hoteliku pod Częstochową, teraz trzeba będzie zrobić wszystko, żeby ją w tym hoteliku finansowo ogarnąć bo tylko tak ma szansę na zaufanie ludziom i adopcję.
Słuchajcie, Pan Artur będzie albo jeszcze dzisiaj w nocy albo już jutro rano po mamę! Trzymajcie proszę kciuki!
Witam wszystkich, którym los bezdomnych zwierząt nie jest obojętny. Spójrzcie proszę na zdjęcie główne tej zbiórki- to suczka i jej (ostatni, który ocalał) maluszek. Zupełnym przypadkiem, wracając z długiego weekendu (11.11.) przejeżdżałam przez tę miejscowość z partnerem.
Stanęliśmy, żeby zjeść i właśnie tam, przy zajeździe spotkaliśmy tę bezdomną rodzinę. Miałam kontakt z Panem Pawłem z zajazdu, po złapaniu maluszka informował mnie czy sunia jest na miejscu, czy jadła, czy może gdzieś poszła. Z rozmów z pracownikami zajazdu dowiedziałam się też, że zwierzaki były zgłaszane do gminy, podobno odpowiedzieli, że weterynarz może przyjechać jeśli - uwaga - "ulegną wypadkowi i będą potrzebowały pomocy weterynaryjnej". Straż Miejska również była powiadomiona, przyjechali po dwóch tygodniach, suni nie było, nie zrobili nic. Bez komentarza.
Był jeszcze inny- czarny, kudłaty piesek, najprawdopodobniej tata tego maluszka. Jemu też chcieliśmy pomóc i właśnie wtedy gdy przyjechaliśmy ze środkiem usypiającym dowiedzieliśmy się, że zginął. Obok tego zajazdu jest bardzo ruchliwa ulica, przejeżdżają tamtędy TIR-y... Brak mi słów, żeby opisać co poczuliśmy, ten piesek (z ranami na szyi podobno od wnyków) błąkał się po tej miejscowości od DWÓCH lat...
Postanowiliśmy, że mama i jej maluch nie podzielą losu pieska, przyjechaliśmy do tej miejscowości (ok. 40 km od Kielc, w których mieszkamy) próbować je złapać - szczeniaczek akurat spał na ziemi, przerażony zaczął uciekać, ale utknął w kupce starych cegieł, gryzł na oślep, piszczał, ale bezpiecznie udało się zapakować go do samochodu. Jego mamy w tym dniu nie było, przyjechaliśmy więc w tym samym dniu z klatką - łapką (jest na zdjęciu pod fotowoltaiką, tam gdzie zazwyczaj spały), nawet nie podeszła i przez całą noc nic z tego nie wyszło. Nie wyszło też nic z lekiem usypiającym, dostała większą dawkę a mimo tego cały czas była czujna i uciekała przy próbie podejścia.
Nie zostało nam nic innego jak poprosić o pomoc kogoś, kto na łapaniu bezdomniaków się dobrze zna- Pana Artura Wojciechowksiego (Jamor) z Warszawy. Pan Artur zgodził się przyjechać, czekamy jeszcze na ustalenie konkretnej daty, mamy nadzieję, że nastąpi to szybko, każdy dzień ma znaczenie. Czarny piesek odszedł w ciągu kilku dni od kiedy się o nim dowiedzieliśmy...
Maluszek jest bezpieczny u nas, uczy się, że człowiek to nie zawsze zło, że nie zawsze przegoni, zrobi krzywdę... Pomału się otwiera, już nie kąsa z przerażenia, już można go delikatnie pogłaskać...
Prosimy, dorzućcie się na opłacenie usługi złapania suni przez Pana Artura. Będzie to najprawdopodobniej 800 zł, te dodatkowe 200 zł (jeśli ubierzemy tę kwotę) przeznaczymy na kolejne zakupy jedzenia i podkładów dla maluszka a te idą w ilości hurtowej.
Zostawienie tej suni oznaczałoby kolejne szczeniaki, kolejne bezdomne istoty, które najprawdopodobniej zakończyłyby swój żywot szybko- zjedzone przez lisy (przy tej fotowoltaice jest las) albo pod kołami, z drugiej strony zajazdu. Maluszków przecież na pewno było więcej, nie tylko ten jeden, któremu się udało i który jest już bezpieczny.
Będę na bieżąco informować Was o całej akcji. ZMIEŃMY ŻYCIE TEJ RODZINKI NA LEPSZE!
Ładuję...