Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękiujemy wszystkim, którzy dorzucili grosik do ostatniej pomocy dla kocurka. Niestety, czasem jedyne co możemy zrobić to skrócić cierpienie i pomóc w odejści bez bólu. Żegnaj mały przyjacielu, jesteś już w lepszym miejscu...
Ciężki jest dla nas ten dzień... Wczoraj pod naszą opiekę trafił drobniuteńki kocurek, tak drobny, jakby miał maksymalnie 4 miesiące. Znaleziony przez dobrą osobę, która szukała pomocy i częściowo znalazła ją w gminie. Ta pokierowała do lekarza, z którą ma podpisaną umowę.
Lekarz palpacyjnie stwierdził złamanie kończyny tylnej, podał leki przeciwzapalne, antybiotyk i niestety - na tym zakończyły się jego możliwości, bo z powodu braków sprzętowych nie był w stanie przeprowadzić pełnej diagnostyki i operacji ortopedycznej złamanej kończyny. Osoba, która go znalazła, szukała pomocy dalej i trafiła do nas. Dalsze koszty musimy już pokryć my.
Wieczorem pojechaliśmy po kocurka. Drobny, wychudzony, z wywiniętymi uszami. Po zębach widać, że to dorosły kot, wymienione już dawno i nawet trochę starte. Po prostu był tak zabiedzony. Postanowiliśmy zabrać go do ortopedy, gdzie wykonano badania, a ich wyniki zwaliły nas z nóg. Ten piękny kocurek musiał przeżyć w swoim życiu piekło. Złamanie obydwu tylnych kończyn, w tym jedno z przemieszczeniem, złamanie miednicy.
Ortopeda się załamał. Gdyby to był zdrowy, silny kot, z dobrą odpornością może moglibyśmy próbować go poskładać, ale lekarz i tak zalecałby eutanazję. To niestety doszło jeszcze wysokie podejrzenie nowotworu, ogólny stan wycieńczenia, biegunka, wychudzenie. Szanse na to, że kocurek wyzdrowieje, były minimalne, a na to, że odzyska sprawność niemal zerowe. Bardzo cierpiał...
Musieliśmy podjąć trudną decyzję o eutanazji. Składanie tak obszernych złamań u kota tak zniszczonego życiem lekarz nazwał eksperymentem, a eksperymentować na żywym zwierzęciu nie będziemy. Kocurek został poddany eutanazji. Wiemy, że trudno się to czyta, ale jeszcze trudniej jest, gdy myślało się, że to tylko jedno złamanie...
Na ten moment musimy pokryć koszty transportu kota do nas i do ortopedy (łącznie przejechane 110 km.), wizyty i konsultacji ortopedycznej, przeprowadzonych badań i tej ostatniej pomocy, ulżeniu w cierpieniu przez eutanazję oraz pozostawienia zwłok w lecznicy. Czy ktokolwiek zechce nam pomóc?
Ładuję...