Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Były dzieci kukurydzy. A my mamy też dramatyczne, podszyte dreszczem koty kukurydzy. Otrzymaliśmy zgłoszenie, że do domu w podinowrocławskiej wsi z pola kukurydzy przychodzi kociak. Mały, dziki, bez mamy i chory. Zgłaszająca zwróciła się o pomoc do innej organizacji, ale otrzymała porady:
- nie karmić, to sobie pójdzie
- nie jest aż tak bardzo chory - chyba naprawdę chorych nie widziała.
Z naszego punktu widzenia tu zaczyna się horror. Panią nie przekonała taka porada i pomocy szukała u nas. Poprosiliśmy o zabezpieczenie kociaka. Rano okazało się, że z kukurydzy z odsieczą dla brata/siostry przyszły jeszcze dwa kocięta. Chore, głodne, bez dorosłego kota.
Tu kolejny dreszczowiec - trudno o dom tymczasowy dla jednego kota, ale dla trzech i to dzikich to już niezły wyczyn. I zaczyna się wyścig z czasem: kocięta mogą być przez 5 dni hospitalizowane przez weterynarza. A potem? Potem trzeba coś znaleźć...
Tymczasem leczenie, hospitalizacja, karma, żwirek, później szczepienie - to koszty, które musimy ponieść już teraz lub niebawem i musimy się do nich przygotować.
Nie mamy rezerwy. Nie mamy zapasu. Coś na czarną godzinę zostało już dawno spożytkowane. Ten rok to szczególnie dużo potrzebujących kotów. A my pomocy nie odmawiamy. Liczymy jednak na to, że wspólnymi siłami uda nam się pomagać dalej.
Ładuję...