Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Chcemy bardzo serdecznie podziękować za wsparcie dla biednych kociaków.
Długo zastanawialiśmy się, co zrobić. Czy szukać nowych domów czy pozwolić kociakom oswoić się w naszej już istniejącej osadzie. Postanowiliśmy - kociaki zostają z nami. Bo gdzie im będzie lepiej...mają przestrzeń, kolegów i koleżanki, które je zaakceptowały i nasza miłość...i właśnie jesteśmy w trakcie budowy dla nich woliery. Należy im się.
Kociaki rosną jak na drożdżach, rozrabiają jak stado bawołów i widać, że są szczęśliwe.
Kociaki dorastają i rozrabiają jak "stado bawołów". Są energiczne, jeden tylko rudasek ma problemy z tylnymi nóżkami. Czeka nas więc kolejna wizyta w gabinecie weterynaryjnym, kolejne badanie i odrobaczanie.
Nadal liczymy na Wasze Kochani wsparcie.
Kociaki jedzą już karmę mokrą dla juniora i piją mleczko samodzielnie.
Już trzecia wizyta weterynaryjna za nami i kolejne zastrzyki z antybiotykiem, przemywanie oczek, smarowanie i odblokowywanie nosków. Jest lepiej, ale na dobre prognozy musimy jeszcze poczekać. Ile jeszcze wizyt u weta przed nami nie wiemy...POMÓŻCIE proszę, te zwierzaki potrzebują naszej pomocy! Będziemy wdzięczni za każdą pomoc!
Dzisiaj po wizycie u weta możemy powiedzieć, że jest trochę lepiej. Kociaki są żywsze, jeden tylko rudas, który miał najcięższy katarek jest taki bardzo smutny i spokojny. Jeszcze nie doszedł do siebie widocznie Mam nadzieję, że będzie ok. Jutro kolejna wizyta u weta...i kolejny zastrzyk z antybiotykiem. Nie ma łatwo, Kochani. Dzisiaj też kociaki odbyły pierwszy spacer w trawie... tylko rudas był odważny (ten zdrowszy), reszta jakoś nie chętnie chciała spacerować....
Bardzo prosimy Was o wsparcie, to dopiero początek drogi tych kociaków...
Udostępniajcie też nasz apel, będziemy Wam za to bardzo wdzięczni!
Jak zobaczyłam te maleństwa, to nie wiedziałam, co powiedzieć. Uczucie złości mieszało się z radością i strachem. Złość, że je ktoś tak zostawił, radość, że je znalazłam i nie porwą je np. lisy, które są w okolicy i strach, czy kotki są na tyle zdrowe, żeby je uratować. Tak bardzo było mi ich żal.
Rok temu niedaleko mostu w zaroślach znaleźliśmy 3 kociaki i dzisiaj znowu nasze stado kociaków powiększyło się o kolejne cztery kolejne bidy, które ktoś po prostu zostawił w pudełku pod drzewem, w zaroślach, przy drodze. Chore, z ogromnym ropnym katarem, prawie niewidzące na oczy i ze świerzbem... Zaraz pojechaliśmy z nimi na badania do weta. Kociaki mogą mieć może 4-5 tygodni, tak określił weterynarz. Były w fatalnym stanie. Gdyby ktoś je przetrzymał jeszcze 3 dni, już byłoby po nich.
Szczęście też, że któreś z nas akurat tam się znalazło. W okolicy grasują lisy, aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby je jakiś wyczuł... Leczenie trochę potrwa, oczka kociaków zostały zdezynfekowane, dostały antybiotyk i maść na oczy. Jutro czeka nas kolejna wizyta.
Gorąca prośba do Was, kochani, w takiej chwili - pomóżcie! Mamy już trochę kociaków pod swoją opieką. Każdy następny generuje niemałe koszty. Możemy liczyć tylko i wyłącznie na Wasze darowizny, z urzędu nic nie dostaniemy. Wpłacajcie, choćby drobne kwoty. Udostępniajcie też nasz apel, dzięki udostępnieniom zwiększy się liczba odbiorców naszego postu. Może wśród nich znajdzie się ktoś, kto zechce pomóc.
Kochani! Dla kociaków - na zdrówko! Mamy nadzieję, że dobry Koci Aniołek czuwa nad nimi!
Ładuję...