Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Okazała się być w kwiecie wieku i daleko jej do starości. Praez kilka dni baliśmy się że odejdzie, jej stan graniczył z agonalnym. Wyniki wskazywały głęboką anemię, brak retikulocytów i niewydolność nerek. Otrzymała leki i suplementy, kluczowy w tym przypadku okazał się lek regenerujący szpik zasugerowany przez wolontariuszkę. Dzięki niej dziś cieszymy się z powrotu do życia Sonii. Niewydolność nerek okazała się być wynikiem wrodzonej wady, wielowadzia...
Łapka w pierwszych badaniach wydawała się "martwa" zanik mikrokrążenia, zaniki neurologiczne. Rokowania były złe, wspominano nawet o ryzyku amputacji. Sonia ważyła niecałe 14kg
Waży już nieco ponad 18kg zadziwia swoją psią energią. Jest silna i walczy o siebie. Przyjazna - myślimy że mogłaby zamieszkać w nowym domu.
Dwa psie nieszczęścia, różne początki wspólne zakończenie
Ona ma jakieś 10 lat, nie jeden raz była szczenna a ostatni czas to pasmo tułaczki, cierpienia i głodu. Wczoraj wolontariusze Fundacji Boksery w Potrzebie otrzymali wiadomość o błąkającej się suczce, wychudzonej z wyraźnym urazem. Wyglądała, jakby na trzech chudych łapkach chciała jeszcze złapać kawałek szczęścia, nie straciła nadziei. Jak silna duchem musiała być, skoro nie poddała się, będąc skrajnie wycieńczona? Znalazła pomoc - lekarz badał ją bardzo ostrożnie, całe ciało jest obolałe w wyniku kacheksji i długiego niedożywienia i odwodnienia. Uraz łapy prawdopodobnie jest stary, przewodnictwo nerwowe jest minimalne - jeśli trzeba będzie amputować łapkę, suczka ze względu na zanik mięśni będzie wymagała wózeczka inwalidzkiego. Jej stan określany jest jako ciężki. A jednak ani jej, ani nas nie opuszcza nadzieja. Za nią pierwsza od dawna noc przespana na miękkim posłaniu w ciepłym pokoju.
On jest w podobnym wieku. Maks ostatniego roku nie spędził na dworze, nie spędził na tułaczce...spędził go zamknięty w domu bez możliwości opuszczania go z atrakcją życia we własnych odchodach. Rok dobrzy ludzie starali się, by wydostać go z tych objęć obłędu gdzie ani wystarczającej ilości jedzenia, ani wody...o opiece weterynaryjnej nie wspominając.
W pierwszych chwili bokser sprawiał wrażenie, jakby miał poważne problemy neurologiczne jednak u podstaw problemu z poruszaniem leżały rekordowo przerośnięte pazury, połamany kikut ogona oraz odwodnienie. Poważne niedowidzenie (prawie ślepota) oraz poważny niedosłuch jak się okazuje, nie stanowią dla dziadka tak wielkiego problemu. Lekarze oceniają jego stan jako poważny, ale są dobrej myśli, uważają, że pomoc przyszła dosłownie w ostatniej chwili. Po oczyszczeniu z zaschniętych odchodów i zaopatrzeniu ran tym spowodowanych Maksiu wyraźnie się ożywił. Bardzo lubi się przytulać - mimo iż od wielu miesięcy nie opuszczał mieszkania, zachowuje czystość. Będzie delikatnie odżywiany, otrzymuje leki, za kilka dni będzie na kontrolnej wizycie u weterynarzy.
To stare zniszczone fizycznie, ale silne psychicznie psy. W obecnej chwili pod opieką fundacji znajduje się wiele schorowanych fizycznie lub psychicznie psów ich utrzymanie oraz opieka weterynaryjna generuje ogromne koszty, nasza Prezes z przerażeniem patrzy na znikające z konta złotówki, a jednak nie umiała pozostawić psów w ich małych piekłach. Teraz przekazujemy jej prośbę:
"Kochani, stał się Świąteczny Cud - nadzieje cierpiących psów na pomoc zmaterializowały się. Dziękuję wolontariuszom, którzy nie spędzili czasu na świątecznych przygotowaniach, ale na interwencjach i w gabinetach weterynaryjnych. Bardzo Was proszę o pomoc, nie proszę o duże wpłaty - wiem że z drobnych kwot od serca budują się ogromne możliwości. Bardzo Was proszę, wesprzyjcie Maksia i Sonię, bym nie musiała odmawiać im badań lub leczenia, lub bym nie musiała odmówić tego innym psom, aby tych dwoje ratować. Życzę wszystkim radosnych Świąt Renata Krygier"
Ładuję...