Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani,
Z całego serca dziękujemy za pomoc naszym maleństwom, które straciły swoją kocią matkę i niestety, wychowywały się bez niej i na mleku z butelki- zrobiliśmy wszystko, aby czuły się u nas dobrze, aby czuły bezpieczeństwo i naszą miłość.
Kotki musiały walczyć o życie, były słabe i niestety, walka o ich życie była ciężka, bo kociaki musiały w pewnym momencie trafić na antybiotyki i kroplówki- ale udało się i z waszą pomocą one żyją i mają się dobrze!
Teraz, kotki są już coraz starsze, a razem z wiekiem, przybyło im urody- są pięknymi pieszczochami, umiejącymi załatwiać się do kuwety i jedyne o czym jeszcze marzą, pomimo tego, że już żyją jak w bajce, to mieć swojego jedynego opiekuna i dom adopcyjny.
Może ktoś z was marzy o pięknym dachowcu?
Telefon w sprawie adopcji: 662 224 089
Na dworze robi się coraz szybciej ciemno, pogoda się zmienia, wciąż pada deszcz, a noce są coraz chłodniejsze. Gdy rano wychodzi się do pracy, można spodziewać się wielu przykrych widoków, na które niewielu reaguje… Bo na zwykłej drodze, jest tyle rozjechanych, potrąconych zwierząt leśnych najczęściej, ale i kotów.
I może to właśnie jeden z tych kotów, leżących gdzieś tam, w błocie z połamanym kręgosłupem, rozjechanymi łapami, albo walczącym o każdy kolejny wdech w agonicznym stanie po zderzeniu, był nieszczęśliwą matką czworga maleńkich kociąt, które miaucząc jak noworodki. Czekały na powrót matki, ale ta nigdy już nie wróciła… Odeszła za tęczowy most, po czasie ogromnego bólu. Przecież tylko garstka ludzi, zatrzymałaby się, aby pomóc kotce… Reszta pojedzie dalej, a następni, albo ominą ją kołami lub przejadą po niej, rozgniatając ją i coraz mocniej mieszając z nawierzchnią drogi. I tak się dzieje, że w nas jest tak wiele współczucia, ale w czynach tak wiele obojętności…
Może mijał czas, a może było to o wiele szybciej, niż się wydaje, cztery kociaki pragnące swej matki i oczywiście pokarmu, coraz bardziej słabły… Bez opieki, jedzenia, schronienia, tak naprawdę czekały już na śmierć, bo jak to dzieci, przecież są bezbronne i tak bardzo nieporadne.
Ktoś, kto widział, że kotka nie wraca do swych maluchów, można by rzec, że zlitował się nad nimi… Jednak czy litość nie byłaby napojeniem i zaopiekowaniem się maleństwami? Ta czwórka kociąt została podrzucona pod czyjeś drzwi. Właścicielka domu, mając dobre serce, wzięła je do siebie i napoiła tak przeraźliwie głodne maleństwa, spragnione czyjejś troski.
Jednak nie mogła się nimi opiekować. Na następny dzień musiała już wyjechać i wiedziała, że koty po prostu zdechną z głodu i braku opieki. Trafiły do nas - jest to ogromny obowiązek, bo kotki są tak małe, że każdego trzeba karmić specjalnym mlekiem przez butelkę co trzy godziny, a noc, nie jest tu wyjątkiem. I patrzą one tymi swoimi słodkimi oczkami, które tak trudno się otwierają, przez zalegającą w nich ropę… Chwytają Cię one swoimi mokrymi od deszczu łapkami i pyszczkiem szukają cyca, który jak ich matka, jest już tylko wspomnieniem…
Po wizycie u weterynarza już wiemy, że kotki mają wirusa i przez to w ich oczkach zalega ropa, a ich otworzenie, sprawia tyle trudności. Specjalne mleko, leczenie, wizyty u weterynarza, podkłady i utrzymanie tych czterech chorych, bezbronnych kociąt to koszt 4000 złotych. Czwórka kociąt straciła matkę i tak jak na każdym dziecku, nie pozostanie to na nich bez śladu… Jeżeli możesz, nie odwracaj się od nich, bo jesteś pewnie jedną z nielicznych osób, które pomogą tym małym serduszkom w tej trudnej drodze ku zdrowiu i dorosłości…
Ładuję...