Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Ratujmy Dom, który ratuje kocie życia. Kiedy tracisz dom... Już raz używaliśmy tego zwrotu. Pamiętacie? To było ponad 5 lat temu!
Wtedy właśnie traciliśmy dom dla podopiecznych fundacji. Na cito szukaliśmy miejsca na ziemi, by przenieść fundację, przenieść koty i móc w spokoju oraz ciszy pomagać tym wspaniałym zwierzakom. Znaleźliśmy je. I to dzięki Wam jesteśmy dziś w tym miejscu.
Może nie jest ono najwyższych lotów, może nie najmłodsze, ale cudne i w pięknej lokalizacji. Co najważniejsze — niby 7 km od Zduńskiej Woli, a jednak na końcu świata i cywilizacji. W lesie. Stworzyliśmy dom, przystań dla kotów. Koci Dom Seniora dla tych chorych, porzuconych, niechcianych, bo starych.
Przystań, dom tymczasowy dla tych, które mają szansę na znalezienie odpowiedzialnych domów. Nie jest i nigdy nie będzie to dom idealny. Bo dom idealny to taki, gdzie KAŻDY kot ma swoich własnych ludzi na wyłączność.
Nasi podopieczni mają tylko nas. Po znalezieniu siedliska priorytetem było zapewnienie kotom podstawowego dobrostanu: wyremontowanie obu domków w środku, wykafelkowanie ich, wybudowanie wolier.
I z tego zadania się wywiązaliśmy. Na „później” zostawiliśmy dachy, ogrodzenie, instalację centralnego ogrzewania. Na to nie wystarczyło już środków. Dziś potrzebujemy Waszej pomocy. A właściwie — kociaki Was potrzebują, byśmy dalej mogli ratować ich kocie życia.
Co potrzeba? Nowe dachy. Na obu budynkach.
Na murowanym — pełna więźba i dach, do tego okna dachowe. Dlaczego? Bo całą górę, całe poddasze chcielibyśmy zaadaptować dla kotów.
Mała wizualizacja zrobiona przez AI
Wyobrażacie sobie? Cudna przestrzeń 70 m². Okna dachowe, słońce przebijające się przez liście dwóch dębów rosnących za domem. Drapaki, półki, legowiska, drabinki. Koci bajkoland!
Do tego marzymy, by powiększyć maksymalnie woliery. Mamy na to tyle miejsca! Co jeszcze? W jednym ciągu parteru jest jeszcze jedno niewyremontowane pomieszczenie — garaż. Ale my już oczami wyobraźni widzimy tam szpitalik z kwarantanną z prawdziwego zdarzenia, z oddzielnym wejściem, by nie przenosić patogenów.
Oddzielne boksy dla kotów na kwarantannie. Kenele tylko dla tych bardzo chorych, pod kroplówkami. By mógł przyjechać weterynarz na domową wizytę i w spokoju oraz ciszy zająć się chorym kotem. Na drewnianym, ponad stuletnim budynku, więźba wymaga wymiany tylko w 30% — reszta pozostanie.
Tam także chcemy zagospodarować poddasze. Przyda się bardzo tzw. suchy magazyn. Na dole drewnianego domku marzy nam się pokój adopcyjny — taki z prawdziwego zdarzenia.
Gdzie kandydat na opiekuna będzie mógł w towarzystwie naszych podopiecznych spokojnie posiedzieć, wypić kawę, zjeść ciastko i poczekać, aż kot wybierze go na swojego człowieka.
To wszystko to koszt. Wstępne kosztorysy to ponad 200 tysięcy złotych. Wiadomo, jakie są czasy, jaka inflacja. Dlatego zbiórkę zakładamy na 250 tys. Koszt życia. Koszt nadziei. Koszt kontynuowania misji fundacji.
Jesteśmy malutką, lokalną fundacją. Bez milionowych wpływów z 1,5%, bez dofinansowań strukturalnych czy samorządowych. Walczymy o lepsze jutro naszych podopiecznych tylko dzięki Waszym darowiznom. Półtora roku temu, także dzięki Waszemu wsparciu założyliśmy centralne ogrzewanie, położyliśmy nowe instalacje elektryczne.
Jesteśmy na Mostkach już 5 lat. Dom w sercu natury, który przez lata, mimo swojego nie najlepszego stanu, dawał jednak bezpieczną przystań tym, którzy nie mieli nic — bezdomnym kotom.
Niestety dziś to miejsce samo woła o ratunek.
Wichury, ulewy z ostatnich 3 lat i upływający czas zrobiły swoje. Dachy są dziurawe jak sito (80-letnia, betonowa dachówka pamięta czasy II wojny światowej, deski przegniłe, konstrukcja poddasza chwieje się coraz bardziej.
Każda burza to strach — o koty, o psy, o ludzi, którzy opiekę nad nimi postawili wyżej niż własne zdrowie i bezpieczeństwo. Bo nas jest tylko dwoje: Lidka i Daniel. Tyle nas pozostało w fundacji po 8 latach jej działania. Jedni odpuścili, bo są daleko i mają swoje życia. Inni mieli odmienne poglądy i pomysły. Innym po prostu już się nie chciało.
Ludzie mówią o nas różnie: wariaci albo bohaterowie. Faktycznie, jak wariaci poświęciliśmy wszystko, by stworzyć to miejsce, podporządkowaliśmy całe życie pod koty, ale do bohaterów nam daleko... Bohater to ktoś walczący na wojnie.
My "walczymy" głównie z kuwetami!
Daniel, by zapewnić nam stałe przychody, nocami rozwozi pieczywo, a w dzień własnymi rękami ratuje dachy, naprawia płoty, walczy z awariami, wozi kociaki do weterynarza i wykonuje wiele innych trudnych do przewidzenia zadań.
Ja, mimo choroby kręgosłupa i uporczywego bólu, codziennie wstaję, by nakarmić, posprzątać, opatulić i zaopiekować się każdym potrzebującym futrzakiem.
Taką drogę wybraliśmy. W niej się spełniamy. I nie jest to poświęcenie. Poświęca się ktoś, kto robi coś wbrew sobie. Dla nas to pasja. To nasze życie.
Od roku jest z nami grupka wolontariuszy. Dzięki nim uwierzyliśmy, że damy radę, że mamy szansę, że jednak nie jesteśmy sami.
Na koniec trochę statystyki:
Obecnie pod opieką fundacji znajduje się 117 kotów.
W ciągu 8 lat działalności fundacji znaleźliśmy domy ponad 300 kotom.
Tylko od 1 stycznia do 27 kwietnia znaleźliśmy domy dla 13 kotów.
JAK MOŻESZ POMÓC?
Wpłać choćby symboliczną złotówkę – każda cegiełka ma znaczenie! Udostępnij zbiórkę – niech wieść niesie się jak najdalej! Wspieraj nas dobrym słowem – to daje siłę! Prosimy: bądź częścią tej zmiany. Pomóż nam odbudować dach nad głową setek bezbronnych istnień.
Fundacja Tabby – dom, którego nie możemy stracić!
Ładuję...