Dziunia trafiła do Fundacji Azylu Koci Świat ze schroniska w Białymstoku. Do schroniska przyniesiono ją podobno w worku. Podejrzewano u niej padaczkę, jednak w schronisku nie wykazywała żadnych objawów choroby.
Psina całe swoje życie spędziła w zamkniętej klatce. Była jedną z ofiar pseudo hodowcy, dla którego liczyły się tylko jej zdolności reprodukcyjne. Nie zaznała miłości, ani przytulania. Była bardzo wycofana i zamknięta w sobie. Strach był jej jedynym sprzymierzeńcem.
Dziunia przyjechała do nas, aby resocjalizować się w towarzystwie innego psa, bo zabawy, spacery i cała strona przyjemnego pieskiego życia była jej zupełnie obce. Postęp był niesamowity. Cudownie się otworzyła. Pewnej niedzieli pierwszy raz zareagowała na swoje nowe imię wyskakując z kojca na sofę z taką radością jakby chciała wyszczekać „tak, to mnie wołają !!!" Potem były pierwsze zabawy z innymi psami, aportowanie zabawki i coraz silniejsza więź z ludźmi. Jak tylko miała okazję tuliła się i zachęcała do zabawy z nią.
Niestety, uśpiona choroba dała wkrótce znać o sobie. Być może strach i nowe warunki sprawiły, że ważniejsze dla organizmu psiny było przetrwać nieznane zagrożenie i dlatego objawy padaczki zostały na jakiś czas uśpione. Kiedy Dziunia poczuła się bezpiecznie, poznała co to radość i pełna miska pojawił się pierwszy atak. Weterynarz potwierdził padaczkę.
Nie czekając na kolejne ataki podjęliśmy decyzję o przeprowadzeniu badań krwi i USG. Jednak najważniejszy jest rezonans, który przybliżyłby podłoże choroby. Bez niego konkretne leczenie Dziuni jest utrudnione i przypomina błądzenie w ciemności.
Niestety, badanie jak na razie jest poza naszym zasięgiem finansowym. Psina dostaje obecnie Luminal co 12 godzin na uspokojenie i spokojny sen. Jej przyszły dom, jeśli taki się znajdzie, to muszą być naprawdę odpowiedzialne osoby, które będą w stanie poświęcić jej coś więcej niż tylko swój czas, których serca pokochają Dziunię, taką jaką jest, czyli z jej ułomnością.