Otrzymujemy wezwanie z prośbą o pomoc. Ktoś potrącił kotkę i zostawił na poboczu... Jedziemy na miejsce, pełni obaw, czy zdążymy, jaki widok zastaniemy...tym razem ugięły się nam kolana. Patrzą na nas oczy przepełnione cierpieniem. Zmasakrowany pyszczek, z którego zwisa bezwładnie szczęka i język... Leje się krew... Muchy a z ich jaj wylęgają się larwy, które wpełzają w otwarte rany...
Ciężko nam opanować w tej sytuacji złość, gniew i smutek...
Kotka ma trzy złamania dolnej szczęki oraz jedno górnej, ranę na łapie...larwy much już rozpoczęły ucztowanie... Rany są pokryte setkami muszych jaj...
Czy możecie sobie wyobrazić, ile trwałaby agonia tego zwierzęcia, gdybyśmy nie przyszli jej z pomocą? Ranna, zjadana żywcem przez larwy, pragnienie, głód... Śmierć nie przyszłaby od razu...
Jakim trzeba być gnojem, żeby skazać zwierzę na takie męki!!! Karma do ciebie wróci bezduszna kreaturo!
W tej chwili rokowania są ostrożne. Kicia jest w szoku, bardzo cierpi i boi się. Otrzymała bardzo silne leki przeciwbólowe. Pobrano krew. Podano leki i kroplówki. Trzeba ją ustabilizować i wzmocnić. Jutro operacja.
Kochani, błagamy o wsparcie na pokrycie kosztów leczenia i operacji. Mamy same ciężkie przypadki, a to zawsze ogromne koszty. Każdy grosz na wagę życia... Walczymy o nią!