Ta młodziutka, roczna koteczka wiele w swoim krótkim życiu przeżyła. To kotka dzika, choć z usposobienia i zachowania wcale, urodzona na dworze, najprawdopodobniej gdzieś pod krzakiem. Kilka swoich krótkich miesięcy musiała spędzić radząc sobie sama. Sama zdobywała pożywienie, sama pokonywała choroby.
Któregoś dnia zaufała ludziom i od tej pory przychodziła na klatkę schodową troszeczkę się ogrzać i zjeść coś lepszego, niż mysz, czy zdobyte przy śmietniku jedzenie. Ludzie byli dla niej dobrzy, a ona w pełni się otworzyła. Niestety nie zdawała sobie sprawy jak różni potrafią być ludzie... Pewnego razu ktoś kopniakami wypędził ją z bramy, więc skulona czekała cichutko pod krzaczkiem, przed kamienicą, licząc że może jednak ktoś jeszcze ją nakarmi, że może nikt więcej nie uderzy, już i tak kruchego i chudziutkiego ciałka.
I w końcu zdarzył się cud, bo pani z przyległej kamienicy zabrała ją do mieszkania. W końcu poczuła ciepło miękkiej kanapy i pościeli, smak jedzenia spożywanego z miski, a nie z brudnej od błota ziemi. Poczuła czuły dotyk ludzkiej ręki, troskę i miłość.
Tak, Misi się w kocim życiu poszczęściło, ale właścicielki nie stać na przeprowadzenie sterylizacji koteczki i przeprowadzenie testów na ewentualne choroby. Czy wspomożecie Misię finansowo? Tak bardzo jej się poszczęściło, chcemy jeszcze zadbać o nią pod względem opieki weterynaryjnej. I ewentualnie leczyć, jeśli wyniki badań będą złe.
Każda złotówka na wagę złota :)
Ogromnie dziękujemy za każdą okazaną pomoc.