Dzisiaj stała się najgorsza rzecz, jaka mogła... Nasze schronisko trawił pożar! Zaczął się prawdopodobnie w kotłowni, objął całe pomieszczenie, ogień stopił kable nowiutkiej instalacji elektrycznej...
Straż przyjechała błyskawicznie i ugasiła ogień, ale kotłownia zalana, nasz wspaniały, zamawiany i wyczekany piec tonie w wodzie, prawdopodobnie nie będzie nadawał się do użytku. Całe pomieszczenie dla staruszków zalane, musimy je natychmiast ewakuować, a nie za bardzo mamy gdzie. Połowa schroniska bez prądu, na szczęście mogliśmy odciąć spaloną i zalaną część, więc reszta ma chociaż oświetlenie. Udało się na jutro ściągnąć pana elektryka oraz naszego niezawodnego magika od piecy - obydwaj panowie mają mnóstwo pracy, jednak przyjadą pomóc boguszkom.
Jedyne pozytywy to fakt, że pracownicy i zwierzęta są cali, oraz nie ma przymrozków. Przy naszej ilości szczeniaczków i chorych, starszych zwierząt, zimna noc to dla nich horror, a nie mamy jak ogrzać pomieszczeń w tej chwili. Nie mamy jeszcze zdjęć - będą dopiero jutro razem z dokładniejszym opisem, co będziemy musieli naprawić. Piec miał dopiero dwa lata. Elektryka skończona niedawno, każdy kabelek starannie wymieniony... Chce nam się płakać - idzie zima, a my ze spalonym kawałkiem schroniska i bez oszczędności na szybką naprawę. Byliśmy tacy szczęśliwi, że mamy solidne ogrzewanie na zimę, że po wielu latach wymieniliśmy elektrykę i wszystko pięknie działa... Teraz zaczynamy naprawy od początku.
Prosimy o pomoc, o wsparcie...