Niektóre koty nie mają szczęścia w życiu. Po prostu… Rydz został uratowany przypadkiem. A może jego rodzeństwo przypadkiem…?
Z pola kukurydzy wychodził co jakiś czas kociak najeść się. Okoliczni mieszkańcy wystawiali miskę koło domu. Kiedy zadeklarowaliśmy, że przejmiemy kocię i zostało załapane, okazało się, że nadal jedzenie znika. Wychodziło rodzeństwo, łudząco podobne. Trzy małe szaro-białe kulki bez mamy zostały uratowane z pola kukurydzy tuż przed wjechaniem maszyn rolniczych na pole.
Kuku, Rydz i Korn. Rydz najbardziej wycofany, najbardziej płochliwy. Zawsze z tyłu, nie lubił kontaktu z człowiekiem, jadł ostatni… Niedawno jednak zaczął pozwalać się głaskać, dotykać. Nie uciekał tak panicznie. To czasem nie jest dobry znak. I tym razem tak właśnie było.
Rydz jadł, ale chudł. Dotychczas różowy nos – bladł. Gdy udało się zajrzeć do pyska – dziąsła też blade. Rydz znikał.
Pojechał na badania, chociaż panicznie się ich boi, strach go paraliżuje, okropnie płacze, gdy opuszcza dom tymczasowy. Wyniki badań fatalne: silna niedokrwistość, neutropenia i limfocytoza, podwyższone parametry wątrobowe, liczba retikulocytów świadcząca o anemii nieregeneratywnej. Nie stwierdzono obecności pasożytów ani DNA mykoplazm. Podejrzewano kleszcza jako winnego wszystkiemu, ale to nie to.
Choć badania najtańsze nie były – diagnozy nadal brak. Brak nadal przyczyny tak dużej anemii. Wdrożono nieco objawowo leczenie, które poprawiło stan Rydza, ale nadal istnieje zagrożenie życia, bo takie wyniki są złe. Niezbędna jest dalsza rozszerzona diagnostyka, konsultacje z hematologiem i nieznana przed nami ścieżka ratowania życia nieśmiałego Rydza…
Nie damy rady bez Was. Nie znajdziemy przyczyny, a nie wiemy na jak długo pomoże leczenie objawowe. Nie skutki mamy niwelować, a przyczyny. Musimy je znaleźć, aby po raz drugi uratować życie Rydza…