Kochani, dzisiaj do naszej schroniskowej kliniki trafiły dwa zwierzaki w bardzo ciężkim stanie. Pierwszy z nich to Trufelek, maluszek, ok 9-tygodniowe szczenię landseera. Psiak nie był w stanie stanąć na łapkach, dosłownie przelewał się przez ręce.
Natychmiast otrzymał tlen, ciepłą kroplówkę z witaminami, a krew została pobrana na badania. Musimy przeprowadzić kosztowną diagnostykę: testy w kierunku parwowirozy i nosówki, pełne badanie krwi z uwzględnieniem babeszjozy, testy w kierunku pozostałych chorób odkleszczowych. Jeżeli wynik będą bardzo złe, a stan do jutra się nie poprawi, konieczna będzie transfuzja krwi, a to kolejne kilkaset złotych.
Piesek trafił do nas z ulicy, nie możemy wykluczyć, że jest to kolejna ofiara pseudohodowli - szczenię zachorowało, istniało ryzyko, że pozaraża inne psy z miotów, łatwiej było wyrzuć niż leczyć... Po całym dniu opieki w naszym szpitaliku psiunia był w stanie położyć się na mostku, ale nadal jest za słaby, żeby stanąć na łapki. Kroplówki trwają, a my czekamy na badania krwi. Pani doktor ledwo zdążyła podać leki Trufelkowi, a do schroniska przywieziono umierającego kotka.
Kicia została znaleziona pod blokiem w jednej z okolicznych wsi. Gdy do nas trafiła, nie reagowała na żadne bodźce, była w skrajnej hipotermi, przemoczona, wychudzona. Pani doktor od razu przystąpiła do działania: kotek otrzymuje tlen, jest dogrzewany matą grzewczą, otrzymał leki i witaminy. Pani doktor podejrzewa uraz mózgu, dlatego jak tylko uda się ustabilizować stan kici na tyle, aby możliwy był transport do kliniki w Warszawie, zostanie przewieziona na rezonans. Dzięki temu ustalimy przyczyny tak tragicznego stanu. Obecnie czekamy na wyniki krwi.
Kochani, tak ciężki przypadki jednego dnia to ogromne obciążenie dla budżetu schroniska. Błagamy Was o wsparcie dla Kici i Trufelka!