Pobita, pogryziona, porzucona Dzidzia...

Zbiórka zakończona
Wsparły 43 osoby
1 524 zł (152,4%)

Rozpoczęcie: 12 Lutego 2021

Zakończenie: 30 Kwietnia 2021

Godzina: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.
16 Lutego 2021, 09:58
Stan zdrowia wciąż kiepski

Dzidzia w sobotę i poniedziałek była na zaplanowanych wizytach w lecznicy. W poniedziałek ponownie wykonaliśmy badania krwi ale niestety nie mamy wciąż dobrych wieści... Wyniki są wciąż złe, nieznacznie się poprawiły jedynie płytki krwi. Wątroba dalej w złym stanie. 

Lekarze zastanawiają się czym ona musiała sie i od jak dawna żywić? Jak szybko nie miała karmiącej matki obok siebie? Najbardziej przerażające jest to że takie wyniki mogą być efektem urazu głowy jakiego doznała! Co to maleńkie dziecko komu zrobiło że tak cierpi???

Przyjmując zwierzę zawsze, ale to zawsze zastanawiamy się, jaka jest jego historia. Czy ktoś porzucił? Pozbył się? Bo się znudził? Bo to tylko zwierzę? Urodziło się już jako bezdomne?

Nie inaczej jest w przypadku Dzidzi Corgie. Jak wyjątkowo bezdusznym człowiekiem trzeba być, by stłuc takie maleństwo i przerzucić przez wysokie ogrodzenie ze świadomością, że są tam duże i nieprzyjazne psy...?

Bo znamy jej historię od tego momentu. Gdy rano właściciel psów wypuścił je na zewnątrz zobaczył, że dobiegły do, jak mu się wydawało, zająca i zaczęły atakować. Zając strasznie piszczał. Pan pobiegł ratować. Zdziwił się, gdy zobaczył, że to jednak szczeniak. Mała była tak lodowata, że aż sztywna! I darła się. Strasznie się darła.

Miała już ugryzienie od psów. Bała się człowieka. Pan zabrał szczeniaka i rozpoczęli z żoną szukanie pomocy. Nie wierzyli, że przeżyje, bo nie ruszała się, bali się że ma uszkodzone tylne łapy. Gdy dojedziemy opowiedzą nam, że psy, zanim wyszły na dwór już szczekały wyjątkowo w domu. Prawdopodobnie słyszały płacz małej. Albo z powodu upadku, albo akurat, gdy została pobita. A może płakała, bo zamarzała? To wie tylko ta mała.

Zdjęliśmy z niej 30 kleszczy! Obserwujemy czy nie rozwinie się babeszjoza. Pcheł nie liczymy, na oko dziesiątki albo setki.

Wyniki krwi są złe, ma bardzo niski poziom krwinek czerwonych... Wątroba mocno nadszarpnięta. Musiała jeść jakieś śmieci, zero psiego czy nawet normalnego ludzkiego jedzenia. Inaczej nie zasiałoby to takiego spustoszenia w organizmie.

Na obu gałkach są wylewy krwi, mała została pobita. W głowę. Z boku rana od pogryzienia przez psy, również na karku. Ma ogromną bolesność brzuszka. Urodziła się z maciupkim kikutem ogonka.

Uratowana wielokrotnie. Raz, gdy przeżyła maltretowanie przez oprawcę. Dwa, gdy przeżyła upadek przez wysokie ogrodzenie. Trzy, gdy zdążył dobiec właściciel dużych psów. Cztery gdy zdążyliśmy wdrożyć leczenie. Ile jeszcze razy zostanie uratowana?

Maleńka Dzidzia nie jest kotem i nie ma przysłowiowych siedmiu żyć. My musimy być przystanią ktora przygotuje ją w drogę do kochającego domu. Do przyjaciela, który będzie chronił ją od złego. Do swojego człowieka.

Pomóżcie nam zrealizować ten cel. Już pierwsza diagnostyczna wizyta w lecznicy wyniosła ponad 300 zł, a mała wymaga leków, kontroli krwi i parametrów życia, wartościowego jedzenia, odrobaczenia i szczepienia, a także podkładów.

Ratujmy wspólnie słodką, skrzywdzoną Dzidzie Corgi ♡

Pomogli

Ładuję...

Wsparły 43 osoby
1 524 zł (152,4%)