Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu Dymka dziękujemy za pomoc i wsparcie. Maluch szybko wrócił do zdrowia, dzielnie zniósł odrobaczenia oraz szczepienie i znalazł nowy, kochający dom.
Niestety tak jak przewidywaliśmy, nasz cudem uratowany Dymek nie czuje się do końca dobrze. W nocy u kociaka pojawiły się wymioty, a w ciągu dnia także biegunka.
Maluszek w dniu dzisiejszym zjawił się więc na wizycie w lecznicy. Kociakowi zrobiono podstawowe badania krwi - na szczęście ich wyniki nie są niepokojące (karta wizyty i badań w załączniku zbiórki). Jednak towarzyszące objawy, a także wielki wzdęty brzuszek sugerują inwazje pasożytniczą. Do tego dochodzi niedożywienie i ogromny stres jaki przeżył ten koci maluch.
Nasz mały bohater dostał leki przeciwwymiotne i przeciwbiegunkowe, a także preparaty odrobaczające i na szczęście mógł wrócić do domu. Mamy nadzieję, że wdrożone leczenie szybko przyniesie poprawę.
W imieniu Dymka cały czas prosimy więc o wsparcie. Jego start w życie nie był łatwy, ale wierzymy, że z Waszą pomocą uda się go wyleczyć a w przyszłości znaleźć dla niego nowy, kochający dom.
Środa, parę minut przed 19, otrzymujemy zgłoszenie o biegającym po ulicy Popiełuszki w Rzeszowie, malutkim kociaku.
Większość wolontariuszy tyle, co wróciła z pracy, a do złapania wystraszonego kociaka potrzebna klatka. Organizując pomoc, prosimy zgłaszającą o przekazanie informacji o maluchu również do lokalnego schroniska. Wiemy, że w tym miejscu maluszek jest zagrożony i pomoc potrzebna jest natychmiast.
Mija godzina i jednej z naszych wolontariuszek udaje się tam dotrzeć z klatką łapką. Ale przestraszony malec wciąż chowa się pod samochodami. Udaje się go wywabić dopiero odgłosem miauczących kotów, a skuszony gotowanym kurczakiem wchodzi do klatki i daje się w końcu złapać.
Uratowany w ostatniej chwili... te słowa wolontariuszki na długo zapadną w naszej pamięci. Bo chwilę później, na tej samej ulicy, rozpętało się prawdziwe piekło. Pożar, kilkadziesiąt zastępów straży pożarnej, policja, karetki pogotowia. To chore kocie dziecko najprawdopodobniej zostałoby rozjechane przez któryś z samochodów.
Zapewne wielu powie - "to tylko kot", "jak to się ma do tragedii ludzi"... Tak, to prawda. To tylko kot. Ale to też istota żywa, której należy się pomoc i ratunek.
Dymek ma około 2 miesiące. Jest oswojonym, nieco zagubionym maluchem. A przede wszystkim potwornie umęczonym. Nie wiemy jak długo przebywał na ulicy, ale szklące oczka, wysunięte trzecie powieki, świadczą o ogromnym osłabieniu organizmu.
Jest już bezpieczny, a jutro czeka go pierwsza wizyta u weterynarza. Na pewno potrzebuje diagnostyki i leczenia, na pewno ma pasożyty. Każda wizyta związana jest z kosztami, a z racji ilości podopiecznych, miesięczne koszty samego leczenia i profilaktyki to tysiące złotych.
My wiemy i Wy też wiecie, że bez Was nie dalibyśmy rady. Dlatego kolejny raz prosimy o wsparcie naszych działań.
Ładuję...