Dyzio - grzywacz chiński nie z wyboru, a przez chorobę

Zbiórka zakończona
Wsparło 288 osób
2 517 zł (100,68%)

Rozpoczęcie: 12 Marca 2018

Zakończenie: 10 Kwietnia 2018

Godzina: 02:00

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Przedstawiamy Wam  historię Dyzia, łysego, smutnego kundelka - nie grzywacza chińskiego... Choć nie znamy jego przeszłości, wiemy na pewno, że dotychczasowe życie to pasmo cierpień zarówno fizycznych, jak i psychicznych.

Gdy Dyzio z gminnej przechowalni trafił do domu tymczasowego, był tak przerażony, że bał się zasnąć. Ze zmęczenia przysypiał na siedząco. Był czujny na każdy szmer, najdrobniejszy hałas czy ruch. Kulił się czekając aż spadnie na niego cios. Trudno było nie zauwazyć wystających żeber, bolesnej, pokrytej strupami skóry i trzęsącego się, łysego ciałka... i strachu.

Nasz dzielny bohater przeszedł już dwie konsultacje dermatologiczne diagnozujące w pierwszej kolejności uczulenie na pchły, w pierwszej kolejności powodujące  świąd, a w końcowym efekcie wyłysienie.

Po kilkutygodniowej kuracji farmakologicznej sierść Dyzia zaczyna się miejscami pojawiać. Niestety dotychczasowe leczenie nie przynosi oczekiwanych efektów, w związku z czym musimy podjąć się dalszej diagnostyki Dyzia, tym razem znacznie bardziej obciążającej finansowo - w kierunku karłowatości.

Dyziowi potrzebna była również konsultacja okulistyczna, dlatego, że, mimo stosowania antybiotyku, oczy Dyzia mocno łazwiły i ropiały. Tutaj diagnoza też nie jest jednoznaczna - podejrzenie zwapnienia lipidowego. Aby to potwierdzić potrzebna jest dalsza diagnostyka, w tym USG oczu, a także badania w kierunku tarczycy...



Przed nami jeszcze mnóstwo badań i konsultacji. Dotychczasowe leczenie Dyzia wraz z zabiegiem kastracji wyniosło już ponad 1000 zł, a przed nami jeszcze daleka droga, aby wyprowadzić Dyzia z gnebiących go dolegliwości.

Choć w domu tymczasowym psiak jest otoczony miłością i opieką, interakcja Dyzia z człowiekiem jest ograniczona.  Jedyne, na co reaguje merdaniem ogonka, to jedzonko.  Dyzio nie wie co to zabawa, boi się być dotykany i pielęgnowany - wówczas nieruchomieje i staje się uległy, zrezygnowany,  czekający na cios...

Przed nami jeszcze długa droga ku lepszemu. Pragniemy z całej naszej mocy aby Dyzio wyzdrowiał i na nowo nauczył się, że człowiek to nie tylko głód, cierpienie, nieustanny ból, i strach, ale przede wszystkim wspaniała przyjaźń z mnóstwem pozytywnych wrażeń, radości i zabawy. 
 

Pomogli

Ładuję...

Organizator
0 aktualnych zbiórek
681 zakończonych zbiórek
Wsparło 288 osób
2 517 zł (100,68%)