Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dzięki wsparciu darczyńców udało się zakupić zapas specjalistycznej paszy, leków na stawy i pozostałe udogodnienia dla Bajarki na kilka miesięcy. Bajarka ciągle wypatruje Wirtualnych Opiekunów.
Stara Baja. Symbol dawnej świetności. Pamiątka po tym, jak to kiedyś było. Obok niej zaprószone siwizną skronie prawie 90-letniego Pana Zygmunta. Na ścianach stare obrazy, wyblakłe dokumenty pod serwetą, medale na dnie rozpadających się szuflad. Pamiątki po tym, jak to kiedyś było, kiedy Pan Zygmunt był cenionym hodowcą znanym w całym województwie.
Na podwórzu zniszczona stodoła z odpadającymi drzwiami i przyboczne małe komórki. To "królestwo" Bajki, najcenniejszej z pamiątek w kolekcji starszego człowieka. Komórka, która nigdy się nie otwiera. "Bajka śpi.." szeptał zawsze Pan Zygmunt. I tak spała 20 lat, od rana do nocy. Wraz z Bają spały inne konie. Nie znały wiatru, trawy, słońca ni deszczu. Malutkie zakratowane okna były tak brudne, że nie wpuszczały światła. Zaś sterta odchodów tak wielka, że niejednokrotnie konie ledwo wstawały z kolan. Wystające żebra, brak wody, kowala i siana. Koń zaś cierpi w milczeniu...
Gmina umyła ręce. Nie inaczej sąsiedzi. Gmina, bo za chwilę wybory. Sąsiedzi, bo po co, spory przez płot. Wszyscy widzieli - nikt nie reagował. Byliśmy kilka razy, wyrzuciliśmy gnój, kupiliśmy siano, owies. Zapłaciliśmy za kowala, weterynarza. Ale to była pomoc bez perspektyw. Pan Zygmunt niezmiennie zaglądał do koni raz na kilka dni. Czasem podrzucił nasze siano, czasem nie. Wszyscy wkoło trzęśli się nad starszym człowiekiem, bojąc się o jego życie w przypadku bardziej zdecydowanej interwencji - a bez zgody wójta nie mogliśmy koni zabrać. Sprzedać też Pan Zygmunt nie chciał, przecież to klacze matki, przed nim jeszcze światowe wystawy...
Mijały miesiące. Po raz kolejny poczuliśmy, że Polska to nie Animal Planet. Człowiek ma prawa nieograniczone, zwierzę ma jedynie służyć ludzkim zachciankom, nawet najbardziej irracjonalnym. W imię szacunku do starszego człowieka i jego fanaberii inna istota poświęciła życie. A nawet kilka istot. Czy ktoś pytał tych koni, czy chcą oddać życie za niespełnione ambicje starego hodowcy ? Mieliśmy związane ręce.
Pewnego dnia, po kilku latach, zadzwonił telefon. Znaleziono starszego Pana w przedsionku jego domu. Opuścił swoje konie, zapewne już kilka dni wcześniej. Wraz z nim odeszły mrzonki o hodowli, pokazach, aukcjach. Wreszcie mogliśmy przejąć konie i ich los. Ktoś powie, że zbyt późno. Przecież większość życia za nimi. Najstarsza klacz, Bajka, weszła po trapie na trzęsących się nogach. Była w najbardziej dramatycznym stanie. Niedożywienie, wystające kości, zaniki mięśniowe, skrajne odwodnienie, problemy z oddychaniem. Reszta koni również wołała o pomstę do nieba.
Pamiętamy pierwszy dzień starej Bajarki na wybiegu. Stajenny zaprowadził ją na środek, odpiął uwiąz i odszedł. A ona tak stała, rozglądała się wkoło z ogromną ciekawością, wręcz fascynacją, jak źrebak. Obolałe stawy i słaby wzrok nie pozwoliły na swobodny spacer, ale patrząc z daleka czuliśmy, jak w tych kruchym ciele goreje wielkie, piękne i czyste serce. Serce, które nigdy samo nie skazałoby innego stworzenia na taki ogrom cierpienia, jakiego samo doznało.
Dziś Baja ma "bliżej, niż dalej". Nie wiemy, jak długo z nami pozostanie. Nie zwrócimy jej młodości, nie oddamy lat które minęły, jednak wierzymy, że możemy zapewnić jej komfortową jesień życia na tyle, na ile to fizycznie możliwe - aby spokojnie pewnego dnia odeszła za Tęczowy Most i choć chwilę żałowała, że odchodzi. Potrzebna jest specjalistyczna pasza dla Bajarki, niesterydowe leki przeciwbólowe na stawy, ciepła zimowa derka (ma pożyczoną od Kajtka), regularny dentysta, suplementy dla starych koni, zabiegi usprawniające, czasem masaż, czasem akupunktura, a czasem badanie krwi. Kwota wsparcia z leczeniem, na 3 miesiące to 3000 zł.
Loading...