Dee Dee wciąż potrzebuje Waszej pomocy...

Closed
Supported by 64 people
1 001 zł (100,1%)

Started: 23 November 2015

Ends: 31 December 2015

Hour: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Niektórzy już mnie znają, ale tym, którzy nie słyszeli jeszcze mojej historii opowiem troszkę o sobie. Mam na imię DeeDee, nie pamiętam jak wcześniej na mnie wołano, nie pamiętam jak wcześniej wyglądało moje życie, pamiętam – bo chcę to pamiętać, jak się odmieniło.



Zabrano mnie ze schroniska, w którym czułam się okropnie, byłam nieszczęśliwa, a do moich oczu wciąż napływały łzy. Mogłabym Wam wiele o tym opowiedzieć, ale wolę abyście usłyszeli to jak obecnie wygląda mój świat. Trafiłam do domu, który wszyscy nazywają tymczasowym, choć nie wiem co to dokładnie znaczy. W tym domu są inne psy, mam jeszcze dwóch braci i trzy siostry :)

Mam również kotkę staruszkę. Oni mnie bardzo wspierają, dodają mi otuchy i chętnie się ze mną bawią. Wcześniej nikt nie zwracał na mnie uwagi. To moje „rodzeństwo” pokazało mi jak się można ganiać, ścigać i na kogo trzeba zaszczekać i gdzie można podglądać psiego sąsiada. Dzielą się ze mną swoimi zabawkami, miskami i psimi posłankami.

Codziennie jak wstaję rano moja tymczasowa mama mnie głaszcze, przytula i podaje leki, a potem jest śniadanko wiecie jak fajnie dostać codziennie śniadanko! No więc ja biorę te leki bo jestem chora, a właściwie to chore są moje nerki. Byłam już u kilku lekarzy, miałam wiele badań, oglądali mi brzuszek na monitorze i stwierdzili że to PNN – przewlekła niewydolność nerek. Lekarstwa biorę trzy razy dziennie, daję z tym radę, bo mama podaje mi je w specjalnej karmie, więc czasami to się nawet nie zorientuję, że coś w danym kąsku ukryła. Oprócz tych leków biorę jeszcze specjalne bakterie, które zjadają w moim brzuszku niedobre rzeczy, bo one jedzą jakiś mocznik. Opakowanie tych bakterii wystarcza mi na miesiąc, a aby miało to skutek, kuracji nie można przerywać. I tu mam wielkie zmartwienie, bo one są drogie. Wiem, że moja tymczasowa mama bardzo się o mnie martwi, strasznie mnie ze wszystkim pilnuje, wielu rzeczy nie mogę jeść. Mam gotowane specjalne wywary z warzyw, żebym więcej piła, bo woda już przyznam szczerze - okropność.
 

Co tydzień jeździmy z mamą na przejażdżki do lecznicy, w sumie fajnie, tylko oni co sobota biorą moją krew do badania. Mam też podawane kroplówki, na szczęście nie musimy nigdzie jeździć, bo robi mi je mama, więc zawsze to mniej boli. Przy tych kroplówkach muszę być grzeczna, zawsze sobie razem siedzimy i czekamy aż wszystko skapnie, a potem zawsze dostaję ciacho w nagrodę. Mam też fajną panią Doktor, która kieruje moim leczeniem. Ona jest super, zawsze mnie pogłaszcze, pogada do mnie, uśmiecha się jak staram się powąchać jej buzię. Pani Doktor ogląda mi brzuszek na ekranie, oni mówią na to USG, mierzy mi ciśnienie, uciska brzuszek, sprawdza moje oczy i wypisuje nam recepty na te wszystkie lekarstwa, które potem mama chowa w kąskach dla mnie. Mówią, że to moje leczenie jest bardzo drogie, bakterie, karma, leki, kroplówki, igły, wlewki … Bardzo się martwię o swoją skarbonkę, moja ostatnia wizyta kosztowała ponad 700 zł.

 

Chciałam Wam powiedzieć, że teraz jestem szczęśliwa i bardzo bym chciała jeszcze pocieszyć się życiem, wiem - mam już swoje lata i jestem chora, ale teraz wiem co to jest dom i opieka, wiem co to kocyk, posłanko, co to pełny brzuszek, wiem jak się czuje głaszczącą dłoń…



​Chciałam Was prosić o pomoc w moim leczeniu, każdy grosik jest dla mnie niezwykle cenny Pomóżcie mi zebrać na leki, bez których nie będę mogła żyć….

Wasza DeeDee

Supporters

Loading...

Organiser
0 actual causes
39 ended causes
Supported by 64 people
1 001 zł (100,1%)