Na leczenie Mambuni

Pola Gatta
organizator skarbonki

Cześć, mam na imię Mamba i jak widzicie jestem kotem ;) Ciotki mówią, że mam od początku pod górkę... ale co to właściwie znaczy???

Jak miałam dopiero 4 tygodnie i byłam taka mała-malutka, że zupełnie tego nie pamiętam, bardzo zachorowałam na koci katar. No, jestem kotem to i katar koci, bo niby jaki? Psi? No i wtedy taka pani mnie znalazła, podniosła z trawnika, na którym leżałam i zabrała w takie miejsce, które się nazywa kliniką weterynaryjną. Przez pierwsze dni wcale mi się nie chciało żyć, taka byłam zmęczona i słaba i podobno nawet się zastanawiano czy dam radę... Dałam! Ha! Dałam radę i miało być fajnie, już się nawet jakiś domek dla mnie szykował... i nagle znowu zaczęłam czuć się źle. Ciotki zrobiły mi badania i wyszło, że mam coś brzydkiego we krwi, to się nazywa tak ładnie hemobartonelloza, i że jeszcze mam białaczkę... i to już nie nazywa się ładnie bo od tego mogę umrzeć - tak Ciotki gadają i kręcą głowami, że kiepsko jest. No ja Wam powiem, że wszystko byłoby do przeżycia, gdyby nie to, że mam wieeelką nadżerkę na języku i bardzo mnie boli jak jem... chociaż Ciotki starają się jak mogą serwować mi różne pyszności to nie mam specjalnie na nie ochoty - a wiecie, że mam już pół roku??? Tylko jestem malutka i ważę tylko półtora kilo - podobno antybiotyki mi zahamowały ten, no... hormon wzrostu. Ale małe jest piękne przecież, więc się nie przejmuję, tylko ta nadżerka... Aha, Ciotka mówi, że nie mam zapominać, że miałam też grzybicę - ale ja wolę zapomnieć, bo mnie wtedy strrrrasznie swędziało wszystko! Teraz już grzybicy nie mam ale moje futerko nie jest takie lśniące jak być powinno - Ciotki mówią, że jest fatalne... a czy ja im liczę włosy na głowie??? No bez przesady...

No, z tą moją białaczką to jest tak dziwnie bo testy paskowe mi wyszły dwa razy pozytywnie a potem taki test co się nazywa PCR pokazał, że niby nie ma tej białaczki... ale te, no, objawy niby na nią wskazują... I Wam powiem, że już skołowana jestem a Ciotki to osiwieją chyba przeze mnie! No i teraz musimy zrobić takie badanie, co się nazywa "pobieranie szpiku" bo ja mogę mieć pecha i akurat mogę być w tym małym procencie kotów, u których tą białaczkę widać w szpiku a nie we krwi. Tak do końca nie wiem o co chodzi ale się boję tego pobierania, że mnie zaboli... bo wiecie co, ja mam ciągle, po prostu ciąąągleee pobieraną krew... a teraz jeszcze szpik... I w dodatku to dużo kosztuje... wiem, że Ciotki na Was liczą, że się dołożycie trochę... no i ja też na to liczę... Aha, a dziś to mi jescze wsadzili patyczek do oka a drugi do buzi, żeby pobrać jakiś wymaz na kaci... kalci... kaliciwizę. Wirozę.  I jakieś tam inne herpesy i chlamydie - że niby mogę mieć to wszystko??? Ja??? Ja ważę tylko półtora kilo! Mi się już nic więcej nie zmieści!

No. To tyle z mojej strony. Pozdrawiam i trzymajcie kciuki za mnie - no i jak możecie to wrzućcie parę złotych do mojej skarbonki!

Wsparli

50 zł

Marcin

22 zł

Anonymous

10 zł

Renata

10 zł

Kruk

30 zł

Asiek

Zdrowia :)
50 zł

Anna

Show more

Darowizny trafiają bezpośrednio do fundacji:
106%
850 zł Supported by 25 people CEL: 800 ZŁ