Te trzy, zaledwie czterotygodniowe maluszki znalezione zostały w jednej z blokowych piwnic.Oto ich historia...
Wracając wieczorem z pracy, jedna z karmicielek kotów wolnożyjących, usłyszała, że z jej piwnicy dochodzi przeraźliwy płacz. Słyszała to też rano idąc do pracy, ale spieszyła się na autobus i nie zaglądnęła do piwnicy. Teraz jednak zeszła zobaczyć co się dzieje. Okazało się, ze na gołej ziemi leżą dwa bardzo malutkie i bardzo chore kociaki. Ponieważ godzina była późna, jedyne co mogła zrobić to kupić mleko i butelkę i próbować je karmić. Tak też zrobiła, ale malce nie umiały pić. Były zbyt słabe.
Kiedy trafiły do lecznicy stwierdzono zaawansowany koci katar. Maluchy były bardzo słabe, wyziębione, zasmarkane z zaklejonymi oczkami. Lekarze troskliwie się nimi zaopiekowali i już następnego dnia maluszki były dużo bardziej żywotne niż w chwili przyjęcia. Niestety następnego dnia okazało się, że w piwnicy jest kolejny kociak. Również trafił do lecznicy - jego stan jednak był dużo gorszy niż rodzeństwa.
Podejrzewamy, że kociaki zostały celowo podrzucone do tej piwnicy. Piwnica należy do osoby, która zajmuje się osiedlowymi kotami. Karmi je, sterylizuje, leczy. Kotki są oswojone, więc na pewno nie urodziły się na ulicy. Obecnie kociątka cały czas przebywają w kocim szpitalu pod opieką lekarzy. Karmione są karmami typu convalescent lub recovery ze strzykawki. A jak umyje się im oczka i odetka noski to ciekawie zaglądają do miseczek. Dzielnie walczą o życie i z każdym dniem jest coraz lepiej.
Prosimy o pomoc w sfinansowaniu ich leczenia, gdyż będzie ono na pewno długie i kosztowne. Dziękujemy.