Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Leśne Michałki nie wygrały życiowej szansy.
Leśna przygoda zakończyła się dla nich chorobą i śmiercią.
Za uzbierane pieniądze opłaciliśmy cześciowe leczenie.
Wakacje to taki czas, kiedy wielu z nas wyjeżdża. Niektórzy spragnieni nowych wrażeń wyruszają daleko poza granice naszego kraju. Inni wręcz przeciwnie, mieszkając na co dzień na emigracji te kilka wolnych dni wykorzystują na powrót do ojczyzny i spotkania z najbliższymi, których nie widzieli od wielu miesięcy.
Tak właśnie zaczyna się ta historia. Dwoje ludzi mieszkających na co dzień w Austrii przyjeżdża w odwiedziny do swych krewnych w Polsce, a dokładniej do podrzeszowskiej wsi. Jest lato, ładna pogoda zachęca do porannego spaceru. Wybierają się więc na przechadzkę do pobliskiego lasu. Idąc leśną ścieżką, słyszą koci płacz. W trawie na leśnej polanie znajdują trzy maleńkie kocięta. Nie wiedzą co zrobić, ale intuicja podpowiada im, że być może w pobliżu jest gdzieś matka. Czekają więc kilka godzin, ale matka się nie pojawia, a maluszki płaczą coraz głośniej, wysysają się nawzajem.
Zatem nie zastanawiając się nad paragrafami i służbami odpowiedzialnymi za pomoc zwierzętom na danym terenie, zabierają kocięta i jadą z nimi do pobliskiego Rzeszowa, do schroniska. Dla nich, ludzi, którzy na co dzień mieszkają poza granicami Polski wydaje się oczywiste, że taka organizacja jak schronisko dla zwierząt na pewno udzieli pomocy, a skoro mogą sami tam podjechać, to przecież tym lepiej.
Stają więc z maleńkimi kociętami u bram rzeszowskiego schroniska i opowiadają dokładnie, w jaki sposób i gdzie znaleźli kocięta. Niestety dowiadują się, że schronisko nie może pomóc. Dlaczego - nie wiemy. Być może dlatego, że miejsce, w którym znaleźli maluszki, nie jest obszarem działania schroniska, w związku z czym nie bardzo mają możliwość je przyjąć. Cóż, choć jest to smutne, to faktycznie schronisko nie ma obowiązku przyjmować zwierząt z terenów gmin, z którymi nie mają podpisanej umowy. Takie mamy prawo w Polsce i w tej kwestii można jeszcze zrozumieć pracowników schroniska. Jednak to, co państwo słyszą za chwilę z ust pracownika schroniska, wprawia ich w osłupienie. Pracownik schroniska poleca ludziom odwiezienie kociaków z powrotem do lasu, bo na pewno gdzieś tam jest ich matka.
Chociaż miejsce, w którym ludzie znaleźli maluszki, miejsce na otwartej przestrzeni, wydaje się mało typowym miejscem na pozostawienie przez kocicę malutkich kociąt; choć maleństwa mają góra 3 tygodnie, nie są jeszcze samodzielne, a wokół nie było ani śladu ich matki, nawet kawałka wygniecionej trawy, odcisku łapy, czegokolwiek; pomimo tego, że wszelkie okoliczności wskazują raczej na porzucenie maluszków przez człowieka, a nie przez kocią mamę, ludzie jadą z maleństwami z powrotem do lasu, zgodnie z zaleceniami pracownika schroniska. Zostawiają maleństwa w miejscu, w którym je znaleźli, odchodzą kilka kroków i czekają. Mijają kolejne godziny, ale kocicy nie ma. Maleństwa są coraz bardziej głodne, marzną i płaczą. Ludziom pękają serca. Postanawiają szukać pomocy dalej. Wertują strony i fora internetowe i trafiają na kontakt do Fundacji Felineus.
Kiedy nasza wolontariuszka odbiera telefon i słyszy historię maluszków oraz zalecenia pracownika schroniska włos jeży jej się na głowie. Prosi ludzi, aby najszybciej jak się da przywieźli maleństwa do całodobowej lecznicy w Rzeszowie. Ludzie natychmiast jadą z kociętami. Zziębnięte i głodne maluszki trafiają do inkubatora w kocim szpitaliku. Zostają ogrzane i nakarmione. Są bardzo maleńkie i zupełnie nieporadne.
Jak długo czekały w lesie na pomoc? Czy głód i wychłodzenie odbiją się na ich zdrowiu? Tego dziś nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Wiemy natomiast, że musimy być przygotowani na różne scenariusze, w tym walkę o ich życie. Dla ich bezpieczeństwa najbliższe dni muszą spędzić w szpitaliku lecznicy gdzie mają zapewnioną całodobową, fachową opiekę. Niestety w takich sytuacjach koszty są ogromne. Dlatego znów nie pozostaje nam nic innego, jak prosić was o finansowe wsparcie. Chcemy dać maluchom szansę na życie… Szansę, której nie chciał im podarować nikt inny…
Loading...