Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Maxim - teraz Odi. Pięknie pozdrawia ze swojego nowego domu i dziękuje za pomoc fundacji w opłaceniu części jego leczenia.
Za zebraną kwotę opłaciliśmy badania, testy, kastrację.
Co czuje kot, który resztkami sił próbuje wstać ze środka drogi i ukryć się, żeby poczuć się bezpiecznym? Co czuje, kiedy przechodzący ludzie omijają go szerokim łukiem, nie reagując na jego bezradne próby ratunku? Co czują ci ludzie, którzy omijają rannego, ewidentnie potrąconego, rzucającego się na ulicy kota? Czy coś czują w ogóle? Czy gdyby na środku drogi zamiast kota leżał wypchany portfel, to też wszyscy przechodziliby tak obojętnie?
Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie ból i strach, który towarzyszy powypadkowemu kotu? Jeśli tak to jesteśmy w stanie wyobrazić sobie cierpienie...
To właśnie na taką sytuację natyka jeden z wolontariuszy Fundacji Felineus. Przejeżdżając przez jedną z podrzeszowskich miejscowości, zwalnia, widząc ludzi idących od autobusu i omijających "coś" leżącego na jednym z pasów ruchu. Tym "czymś" okazał się dorosły, ledwo żywy kotek. Wolontariusz nie zastanawia się, skąd się tam wziął, czy ma dom, czy jest bezpański. Po prostu wyjmuje koc z bagażnika, nakrywa kota, zabiera do samochodu i jedzie z nim do lecznicy.
Po drodze dzwoni do fundacji i informuje o zaistniałej sytuacji, choć doskonale wie, że nikt nie odmówi przyjęcia rannego kota. Na szczęście kotek dociera żywy do lecznicy. Reszta już w rękach lekarzy...
Oczekiwanie na wiadomość z lecznicy ciągnie się w nieskończoność, choć mija tak naprawdę tylko pół godziny. W końcu dzwoni lekarz... Pierwszą informację, jaką dostajemy, jest stwierdzenie, że złamań brak i widocznych obrażeń wewnętrznych również brak. To nas uspokaja. Ale kolejne informacje już nie są tak dobre. Objawy neurologiczne, objawy wstrząsu, temperatura 34 stopnie, o wiele za niska dla kota. Już wiemy, że gdyby został na tej drodze jeszcze godzinę, dwie, nie przeżyłby na pewno.
Wyniki wykonanych badań nie są złe, więc wiemy również, że nie jest to wolnożyjący, zaniedbany kot. On musiał mieć właściciela. To niewykastrowany, ok. 2-3 letni kocur. Zadajemy sobie pytanie - co robił przy tak ruchliwej drodze? Jak nieodpowiedzialnym trzeba być, żeby wypuszczać kota w takiej okolicy?
Lekarze walczą o życie Maxima (takie imię otrzymał kocurek w lecznicy). Kroplówki, leki, dogrzewanie w inkubatorze, obserwacja.
Najbliższe dni pokażą, czy stan kota nie pogorszy się i czy faktycznie wyjdzie z tego cało. Przez ten okres czasu Maxim musi pozostać w szpitalu na obserwacji.
Maxim jest przepięknym, szarym kotkiem w typie kota rosyjskiego niebieskiego. Być może był szczęśliwy, mając wolność i możliwość chodzenia, gdzie tylko zechciał. Tylko szczęście nie zawsze oznacza bezpieczeństwo. Teraz jest chwilowo bezpieczny i mamy nadzieję, że jego życiu już nic nie zagraża. Mamy również nadzieję, że jego los się odmieni i znajdzie bardziej odpowiedzialny dom.
Bardzo prosimy o wsparcie, bo sam koszt badań i stabilizacji kota po wypadku jest ogromny. Ale jak każdy podopieczny fundacji otrzyma od nas pełny pakiet badań, testów i dobrą opiekę weterynaryjną. A potem już tylko dobry dom...
Loading...