Chciałam pomóc – pozostał żal i rachunek do z...

Joanna M.
organizator skarbonki

Życie pisze własne scenariusze – zgruchotana sielanka.

Do pierwszych dni września temu życie kotki Małej było właściwie sielanką. Miała, pełną miskę, była wysterylizowana i stanowczo odmówiła udomowienia się. Żyła sobie zatem na swobodzie, pod okiem troskliwej karmicielki Marty. Niestety, pewnego dnia potrącił ją samochód – nie wiadomo dokładnie kiedy i gdzie to się stało. Karmicielki ją dostrzegły po dobowej nieobecności. Kot nie mógł się podnieść, a w jego ranach zagościły już lawy, muchy i inne przyjemności. Nie wiadomo kiedy ją coś potrąciło i ile kilometrów zrobiła na dwóch przednich łapach, by się dostać w to miejsce. Dzielna, mądra, wytrwała koteczka praktycznie czołgała się w przekonaniu, że wystarczy dotrzeć do opiekunek, aby otrzymać pomoc. Marta nie mogła jej zawieść!

Opiekunki obmyły kotke, oczyściła z larw i much i szukał pomocy. . W dwóch pierwszych lecznicach weterynarze nie umieli pomóc Małej. W związku z szukaniem pomocy trafiła na mnie, do Fundacji Szanowny Pan Kot. Zadzwoniła do wskazanej przez mnie wetki, ta od razu skierowała do chirurga, który bez zająknięcia zajmie się kotką i powie co i jak. Wet na spokojnie obejrzał, zrobił rtg, ocenił szansę kotki na dość wysokie, że będzie chodzić. Małą musiała przejść dwie operacje z uwagi na rozległość obrażeń. ekonwalescencja to co najmniej pół roku. Marta bez zająknięcia podjęła się opieki nad kotką. I już po pierwszym stresie oraz szoku na spokojnie przemyśliwała jak zabezpieczyć dom lub/i posesję by kotka jednak nie wychodziła dalej.

Przecudowny wet policzył nas w promocji i grzecznie powiedział, że będzie to kosztowało 1000zł, a może troszkę więcej. Do tego doszły koszty odrobaczenia i odpchlenia. Oczywiście operacja to nie byłby koniec kosztów, bo dojdą później opatrunki, wyciąganie śrub czy płytek czy co tam jej wstawi, by kotce te połamane kości się zrosły. Wolnożyjąca kotka, która była już chyba tak wycieńczona i słaba, że jechała w otwartym pudełku do weta i nie próbowała zwiewać, wychodzić, nic, po prostu leżała i się na nas patrzyła. Marta bez problemu ją wzięła na ręce i zaniosła na wagę u weta

Było już tak blisko. Mała przeszła dwie operacje. Po drugiej straciła apetyt. Marta zabrała ją do domu, żeby zmniejszyć stres i móc jej poświęcać czas. Niestety, Mała nie dała rady. Pomimo wszelkich starań zgasła. Nie umiemy się z tym pogodzić, trudno nawet o tym pisać. Wydawało się, ze kiedy już znalazł się chirurg, który podjął się ratowania kotki, to wszystko inne musi się udać.

Nie udało się. Małej nie ma. Niestety, został do zapłacenia rachunek za operacje. 

Myśle, że z Waszą pomocą to się uda. :D

 

Bardzo, bardzo żałuję, że to nie jest zbiórka na leczenie Małej tylko na spłatę rachunku po niej. Ale potrzebujemy wsparcia, aby dalej pomagać innym kotom.

 

 

Łączny koszt lecznia Małej wyniósł 1030zł. Do tej pory udało nam się uzbierać 40zł na ten cel. Dziękuję darczyńcom.

Do uzbierania zostało jeszcze 990zł.

Wsparli

20 zł

Nika

30 zł

Asia

10 zł

Anonymous

50 zł

Rysiek i Maniek

Od Ryśka i Mańka za ratowanie im podobnych.
10 zł

Anonymous

20 zł

Anonymous

Show more

Darowizny trafiają bezpośrednio do fundacji:
15%
150 zł Supported by 7 people CEL: 990 ZŁ