Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Koty i kocięta trafiają do Fundacji prosto z ulicy - dzikusy po kastracji wracają na swoje miejsce, koty oswojone szukają domów tymczasowych i stałych.
Te ostatnie prócz odrobaczenia, szczepień i kastracji powinny mieć też robione testy na nosicielstwo FelV/FIV (kociej białaczki zakaźnej i "kociego HIV"). Choroby te mogą przez lata nie dawać żadnych objawów, podczas gdy chory kot zaraża inne.
Istnieją szybkie testy płytkowe (podobne do ciążowych) wykrywające nosicieli w ciągu kilku minut. Każdy nowy kot powinien mieć taki test zrobiony, a w przypadku wyniku pozytywnego powinien być izolowany od kotów zdrowych. W przypadkach pozytywnego wyniku powtarza się test metodą PCR, która jest o wiele bardziej wiarygodna.
Jeden test płytkowy kosztuje aż 80,- zł a test PCR prawie 150,- zł, więc wiecznie brak jest na nie funduszy - nowy kot musi być odrobaczony, zaszczepiony, często wymaga leczenia ratującego życie i najczęściej również kastracji. To generuje potężne koszty, dlatego na testy zazwyczaj brakuje środków w fundacyjnej kasie.
Testy często robione są dopiero, gdy są do tego wskazania medyczne - występują objawy białaczki, kot nie reaguje na leczenie lub co chwila ma nawroty choroby lub różnych chorób. Bywa, że jest to kot, który od dłuższego czasu przebywa w domu tymczasowym z innymi kotami. Wtedy trzeba przetestować wszystkie koty, które miały kontakt z takim delikwentem.
Niedawno sama znalazłam się w takiej sytuacji. Zgarnięta z podwórka trójka kociąt okazała się być nosicielami białaczki. W związku z tym, że po wstępnej kwarantannie zdążyłam je dołączyć do pozostałych kotów, po wykryciu nosicielstwa u kociąt musiałam przetestować wszystkie koty przebywające pod moją opieką. Czyli równo 10 kotów! Gdyby nie Fundacja Jokot chyba nigdy nie uporałabym się z kosztami tego przedsięwzięcia. Mimo wiecznych braków w fundacyjnej kasie bardzo mi pomogli w testowaniu mojego stadka kotów osobistych i „tymczasów”.
Tą zbiórką chciałabym uzupełnić nadszarpniętą kasę Fundacji, a także w taki sposób wyrazić swoją wdzięczność za pomoc moim kocim podopiecznym.
W momencie pisania niniejszego tekstu okazało się, że wśród 12 kociąt złapanych w Wawrze, trójka ma pozytywny wynik testu paskowego na białaczkę. Cały tuzin należy teraz przebadać testem PCR, a najbardziej chorym zrobić dodatkowo badania krwi:
"No i niestety - mamy problem. Przynajmniej część tej brygady ma białaczkę. Na razie pozytywne są 3 - Tischner, Tuwim i Teffi. Musimy zrobić wszystkim testy PCR, koszt każdego to niecałe 150 zł (z pobraniem krwi), a dodatkowo - tym bardziej chorym trzeba zrobić porządne badania krwi.
A tymczasem - finansowo ledwie przędziemy. Dzięki uprzejmości kilku osób mamy dla tych kociąt zapas jedzenia na jeszcze ok. 2 tygodnie - ale już widać, że posiedzą dłużej, nie wiadomo jak długo ;(
Jestem umówiona na badania we wtorek, musimy za nie zapłacić... Im szybciej je zrobimy tym szybciej będę wiedzieć jak je rozdzielać by się dalej nie zarażały... I będzie więcej czasu na myślenie co dalej..."
Bardzo Was proszę o wsparcie i pomoc w sfinansowaniu tych badań.
Nadchodzą Święta - Wielki Czas Dawania. Czas suto zastawionych stołów, czas prezentów.
Czy w Waszym budżecie znajdzie się choć złotówka na badania dla kociaków? Każda jest ważna!