Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie naszych działań.
Zazwyczaj dziewczyny z kontaktu opisują mi zgłoszenia. Wiedzą w jakim trybie działam, że wstaję bladym świtem i spijając kolejne kawy, odhaczam fundacyjne zadania, sprawdzam poczty, czytam raporty.
Wpis Anety o szykującej się do porodu kotce pojawił się kilka dni przed nowym rokiem. „Kotna o tej porze?” byłam odrobinę zdziwiona. Trzeba sprawdzić informację.
Anetka nakreśliła sytuację, uprzedziła o oczekiwaniach, przeprowadziła dość wnikliwy wywiad. Z relacji wynikało, że atmosfera jest przychylna, kotka ma karmicieli, jednak jest prośba o pomoc adopcyjną dla kociaków i zabezpieczenie sterylizacyjne matki.
Dni w gorącym czasie szykowania się do świąt mijają błyskawicznie. Początek roku z reguły jest nudny, wróciłam więc do wpisu Anety.
– Maryla, masz zadanie, trzeba sprawdzić czy faktycznie ta kotka jest ciężarna. Blok, w którym bytuje jest koło ciebie – podyktowałam adres i telefon do opiekunki- A i zrób mi proszę jakieś zdjęcie, coś mi nie pasuje w tym zgłoszeniu.
Wieczorem dostałam trzy zdjęcia i raport: mieszka w piwnicy, wyrzucona z domu po śmierci opiekunki, tuła się od listopada po komórkach, syczy ostrzegając przed kontaktem, może być kotna, bo jest bardzo gruba, obok pełno śladów po moczu, co robić?
Analizowałam.
– Maryla, fakt, że syczy, to nie dramat, trzeba było choć po głowie podrapać, to nie tygrys, ręki ci nie odgryzie!
– Ja się boję – tłumaczyła.
– Wiem i kotka też to wyczuła, dlatego cię postraszyła. Pomyślmy, skoro była domowa, to nie jest dzika, w przeciwnym wypadku dawno już by czmychnęła. Nie jest kotna, zbyt dużo minęło czasu od pierwszego zgłoszenia, kocięta już by były na tym świecie. Moim zdaniem ma chore nerki, stąd ślady moczu obok i ta otyłość oraz fakt, że nie rzuciła się na dobrą, kocią karmę. Konkluzja: koniecznie trzeba ją odłowić.
– Ale jak do łapki nie wejdzie?
– Jaka łapka? Wystarczy ręcznik i sprawny chwyt do kontenera, z uwagi na okoliczności nie mogę ci pomóc, poproś Dorotę, albo którąś Izę. Uprzedź proszę Perełkę, że przywieziemy chorasa.
– A co z domem dla niej, wypuścimy pod blokiem?
– Spokojnie, muszę odbyć jeszcze jedną rozmowę, coś mi zaświtało.
Jest taka dziewczyna w fundacji, która bezdomne do serca tuli. Mogą być chore, kalekie, a najlepiej jak są stare i bez szansy na adopcję. Rozmowa była krótka, bo w sumie o czym rozprawiać po tylu latach wzajemnej pracy? Opowiedziałam o kotce, o stanie zdrowia, sugerowałam niewydolność nerek, o jej wieku -na moje oko minimum 8 lat.
Podczas łapania obyło się bez ekscesów. Potwierdził się też wiek kotki, zaczynamy go liczyć od 8 lat wzwyż. Kotka ma początek mocznicy, a brak apetytu weterynarz tłumaczy obustronnym, przewlekłym i bardzo rozległym zapaleniem płuc.
– Jak ty to robisz? zdradź mi sekret! – ze śmiechem powiedziała Maryla – Tłuczesz do głów, że wróżką nie jesteś, a kota diagnozujesz ze zdjęcia.
– Nie tak. – poprawiłam – Zdjęcie to tylko istotna pomoc techniczna. Zbieram i analizuję wasze informacje i w oparciu o nabytą wiedzę, odrobinę posiłkując się tą moją kocią intuicją, podaję możliwe przyczyny problemu. – dodałam ze śmiechem. – Wszystkiego nie da się racjonalnie wytłumaczyć, już kiedyś poeta napisał, że nie tylko ważne jest szkiełko i oko, czyli naukowa analiza, ale czasem dzięki sercu i wyobraźni więcej się uda zobaczyć. Tak było i tym razem. Florka przypomniała moją Lutkę, też burą, starą, chorą na nerki, podobnie się „rozlewała” leżąc i to mnie naprowadziło…
Po szczegółowych badaniach, po ustaleniu diagnozy, po dobraniu leków z rozpiską ich podawania, z antybiotykiem na płuca i serią kroplówek oczyszczających nerki, z ustawioną dietą wzmacniająco-regenerującą, Maryla przewiozła Florentynę zwaną Florką do domu, gdzie czekała już Iza z gromadą swoich sierściuchów.
To kolejna kotka, która ma dwie matki! Mnie i Izę. Kolejna interwencja, w której największą rolę odegrało Izy wielkie serce i moja misja ratowania chorych.
Zbieramy teraz na leki dla Florki, każdy kto miał kota chorującego "na nerki" wie jakie to kosztowne... ale to ważne by walczyć, jest dla kogo!
Ładuję...