Ziemia niczyja i psy też...

Jest takie miejsce na granicy gmin, przy torach, ponure miejsce, gdzie głównym obiektem jest ogromna spalarnia śmieci. Tam zwykle wyrzucane są psy. Stamtąd wzięliśmy Sabata, Saharę, Cygankę z dziećmi, Moon i Cowboya. To miejsce na mapie wyznacza granicę gmin. Bezdomny pies zgłoszony do Jastrzębia jest przekierowany na Szydłowiec i odwrotnie.

Pracownicy dokarmiają biedaka i po wielu daremnych próbach ustalenia, która z gmin ostatecznie ma obowiązek psami się zająć - decydują się zadzwonić do fundacji. Nie odbierałam, więc przyjechali pod dom.  "Dwa małe pieski w typie pekińczyka od tygodni koczują na niczyjej ziemi. Niech nam Pani pomoże..." Przyrzekałyśmy sobie nie zabierać niczego, dopóki nasza sytuacja finansowa choć trochę się nie poprawi, ale emocje wzięły górę. 

Pieski czekają zamknięte w zakładowym kojcu.  Zostały przez nas odrobaczone, zaszczepione, zaczipowane i zabezpieczone na kleszcze. Muszą dotrwać do dnia, kiedy szczepienie podziała, bo nie chcemy ryzykować parwowirozą. W weekend zostaną zabrane do fundacji, a po 20 sierpnia już mają umówione zabiegi kastracji i sterylizacji.  Im się udało, nam znowu nie. To nie był mądry ruch, zważywszy stan naszego konta i moce przerobowe. Ale straciłyśmy głowę dla pekinczyków... Sunia jest taka słodka, a piesek, jeszcze trochę szczeniakowaty, cały czas przy niej.

Mamy nadzieję, że nie posiedzą w fundacji długo. Jednak ŻADEN - absolutnie ŻADEN bezdomny pies nie nadaje się do adopcji prosto z ulicy. Fundacja jest po to, żeby go przygotować do normalnego życia, a to zajmuje minimum kilka tygodni. I ten czas łącznie z zabiegami to koszt ok. 1500 zł. To najłagodniejsza wersja. To absolutne minimum! Licząc utrzymanie w hotelu, wszystkie zabiegi, karmę... Stąd kwota zbiórki. Rzadko który pies zbiera całość i zaczynają się problemy... Może tym razem się uda?

Frisby i Basket proszą o pomoc wszystkich naszych przyjaciół. Postarają się nie zasiedzieć...