Dzieciak Jasiu nie chce być zabawką, która skończy w rzeźni...

Pewnego dnia na smutną, podmiejską łąkę przyjechało wesołe miasteczko. Łąka od razu rozpromieniała, bo na jej środku zakręciła się karuzela z siedmioma drewnianymi konikami. "Proszę wsiadać!" - wołał właściciel i trzaskał batem. "Proszę wsiadać, zaraz ruszamy w podróż" - mówił, wtykając dzieciom do rąk różowe bilety i jak z rękawa sypał wierszykami. "Proszę wsiadać na kucyka, bo już kucyk nóżką fika. Od ogona aż do grzywy, każdy kucyk jest jak żywy. Od ogona aż do pęcin, każdy się potrafi kręcić...".

To tylko bajka, ale w rzeczywistości niewiele się zmienia. W miejsce karuzeli pojawiają się znacznie dziś popularniejsze bryczki z prawdziwymi konikami. Jednym z nich jest Jasiu. Ten kucyk ma zaledwie rok, a już jest przyuczany do ciągnięcia wozu, już zdążył poznać dotyk bata. Musi być przecież posłuszny - w końcu niebawem przyjadą dzieci, będą chciały go pogłaskać, może się przejechać. Niczego nieświadome odjadą z uśmiechami na twarzach, a Jasiu zostanie, by wiernie służyć i zarabiać dla swojego pana. Właśnie o to chodzi w życiu tego kucyka - o pieniądze. Tylko po to jest w tym miejscu, tylko po to ktokolwiek go trzyma.

Chcemy odmienić los Jasia! Aby przestał być maszynką do pieniędzy, przestraszoną świstu bata nad głową. Nam wystarczy jego towarzystwo, to dla nas największa radość! Zapraszamy dzieci z marchewkami, nie z biletami. Nie chodzi przecież o zarobek - liczą się tylko dobre serca ludzi oraz spokój i szczęście zwierząt. Opłaciliśmy zaliczkę, by handlarz nie sprzedał kucyka.

Dodaliśmy tutaj ponieważ na innym portalu stanęła jak zaczarowana, boimy ze się nie uda