Armatka ma w gardle jakiś twór, który uniemożliwia jej przełykanie, musimy ją przebadać

Zbiórka zakończona
Wsparło 28 osób
550 zł (100%)
Adopcje

Rozpoczęcie: 20 Lutego 2021

Zakończenie: 18 Marca 2021

Godzina: 01:00

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Podoba mi się tu, gdzie mieszkam. Mogę sobie, jak chcę posiedzieć w domu przy grzejniku, pospać na półeczce albo posiedzieć na fotelu, a jak chcę, mogę wyjść na duży wybieg. A największy plus tego miejsca, że ludzie wchodzą tu dwa razy na dobę, bardzo rzadko częściej. Bo wiecie, ja to ciepło i miękko doceniam, ale ludzi nie lubię, jestem dzikim kotkiem. Trafiłam do azylu latem, urodziłam kocięta w krzaku koło centrum handlowego, no głupio zrobiłam i aż cud, że moim maluszkom nic się nie stało.

Wszystkich nas zabrały takie panie, kocięta, o zgrozo, się szybko zaczęły do nich łasić, ale ja była i jestem twarda. Tylko coś się ostatnio gorzej poczułam, boli mnie gardło, ale jakoś tak dziwnie, kataru nie mam, tylko samo gardło jak przełykam i ciężko mi się oddycha. Ta nasza tutejsza ludzka obsługa zauważyła, chyba że ja jem z ogromnym trudem i następnego dnia mnie spakowały i wywiozły do lecznicy dla kotków. Siedzę teraz w klatce i jestem zmuszona wiele razy dziennie patrzeć na tych lekarzy dla kotków a oni nie dość, że mnie kłują, to jeszcze wpychają we mnie na siłę jedzenie. Nie wiem, co mi dolega i coś mi się wydaje, że oni też nie wiedzą. Chciałabym szybko wrócić do naszego azylu, ale faktycznie bym wołała, żeby połykanie jedzonka nie sprawiało mi tyle trudności…

Armatka ma kilka tak, ciężko nam powiedzieć czy bardziej trzy, czy sześć, jest drobna, przez co wydaje się pewnie młodsza, niż jest w rzeczywistości. Od ponad pół roku odkąd u nas jest, nie wykazuje żadnego zainteresowania kontaktem z nami, a jak my za bardzo nalegaliśmy, to potrafiła nam i łapką wyjaśnić, że się spoufalać nie będzie. No nie lubi nas i tyle. Nie mieliśmy jednak wyjścia, musieliśmy ją zabrać do lecznicy, bo krztusiła się, jedząc. Zakładaliśmy, że się zaziębiła, co prawda to dziwne, bo zaziębione kotki mają zawsze katar, a ona nosek ma czysty… Lekarze w ogóle nas nie pocieszyli, bo wcale nie są przekonani czy to tylko zwykłe zaziębienie. Armatka musi przejść badania, na pewno zdjęcia RTG, wstępnie w planach jest też USG, na tyle na ile dała się zbadać, wiemy, że coś jest w jej szyi…

Pięknie prosimy Was o pomoc dla Armatki, ona sama nie poprosi, bo uważa, że wszelka forma kontaktu z człowiekiem jej uwłacza, jest jednak takim samym kotkiem jak te domowe pieszczoszki i tak samo warto walczyć o jej życie…

Pomogli

Ładuję...

Organizator
7 aktualnych zbiórek
899 zakończonych zbiórek
Wsparło 28 osób
550 zł (100%)
Adopcje