Ciężarna kotka była żywcem zjadana przez pasożyty. Teraz prosi o wsparcie!

Wiosna w pełni. Zgłoszenie kotki w zaawansowanej ciąży o tej porze roku nie powinno już nikogo dziwić... Szybki kurs na osiedle na opłotkach Poznania - bardziej po to, by się rozeznać, bo jest niewielkie prawdopodobieństwo, że zastaniemy kotkę na miejscu. Ale jest!

Leży sobie na trawie osłonięta szpalerem krzaków. Jest też karmicielka - starsza Pani poruszająca się o lasce, która spotyka się jedynie z ostracyzmem ze strony sąsiadów (m.in. została już pobita za to, że dokarmia koty...). Pani Helena dokarmia także i kotkę, po którą przyjechaliśmy. Twierdzi, że wielokrotnie w tym roku miały miejsce nieudane próby jej złapania. Ale jak już jesteśmy, a kot jest obok, to jak nie spróbować? Rozstawiamy łapicę, jako zanętę wrzucamy rybny przysmak i oddalamy się, by w bezpiecznej odległości obserwować rozwój wydarzeń. Kot leniwie wstaje i ku naszej uciesze zmierza wprost do klatki! Nie mija 5 minut i klatka się zamyka z kotem w środku ?Ta część okazała się najłatwiejsza.

Klatka z kotem w środku waży naprawdę sporo. Ciąża to jednak najmniejsze zmartwienie. Okazuje się, że w kocim futrze kwitnie prawdziwe życie towarzyskie, a kot zmaga się z potężną wszołowicą. Z kolei z kociej paszczy sączy się ropa - oby to były 'tylko' problemy z zębami. Kolejnego dnia wizyta w klinice potwierdza nasze podejrzenia: poza zabiegiem kastracji, podaniem płynów, wykonaniem narkozy wziewnej, podaniu preparatu spot on, trzeba usunąć ropne zęby. Zamiast zapłacić za zabieg 130 zł, przyjdzie nam się zmierzyć z kwotą 600 zł. 

Kochani, bardzo prosimy Was o wsparcie. Kotka jest na dobrej drodze do dobrego życia! Ale potrzebuje jeszcze odrobinę wsparcia...