Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za pomoc ofiarowaną naszym kociakom. Zebrane środki pozwoliły na spłatę wszystkich zobowiązań związanych z profilaktyką i leczeniem. Trójka kotów jest już w nowych domach, pod naszą opieką pozostaje czarna dorosła koteczka Cary, ale mamy nadzieję, że wkrótce i ona znajdzie swojego człowieka.
Wydawałoby się, że piękne kotki szybko znajdą dom. Niestety tak się nie stało.
Na dodatek czarny maluszek się pochorował. Prosimy nie tylko o wsparcie ale też i o kciuki.
„Wiesz co to znaczy - wiara?
A właściwie jej brak...?
Widziałeś, jak płaczą anioły, kiedy nie ma już szans...?
Wiesz, co to znaczy kochać i na siłę uczyć się przestać...?
Widziałeś kiedykolwiek oczy, w których zgasła nadzieja...?
Wiesz jakie to uczucie, gdy rozumiesz, że nie znaczysz nic…?
Kiedy los zabiera ci wszystko, kiedy nie masz już po co żyć...?
Wiesz, jak umiera siła?
Znasz ten ból, kiedy musisz zwątpić?
Widziałeś rzekę ludzkich łez, w której toną Anioły...? [...]”
Autor nieznany
Czy to był przypadek, a może cud? Choć dla niektórych pomoc i tak przyszła za późno… Kobieta, która uratowała naszych dzisiejszych bohaterów, o ich istnieniu dowiedziała się przypadkiem. Było ciepłe letnie popołudnie, mała miejscowość pod Rzeszowem. Kobieta spacerowała wzdłuż wiejskiej drogi. Gdzieś w zaroślach zaniedbanego ogrodu mignął jej biały ogon. Zatrzymała się, rozejrzała jeszcze raz. Zaniedbane obejście, na podwórku stos wszystkiego, złom, śmieci, stare sprzęty… w oddali mały dom, brama była otwarta. Po podwórku biegały dwa małe kociaki, brudne, wychudzone… Z sieni domu wyszedł mężczyzna. Kobieta kojarzyła mężczyznę, nie raz widywała go z kolegami pod lokalnym sklepikiem, nie wiedziała jednak, że tu właśnie mieszka. Nie tracąc zimnej krwi, wypytała sąsiadów o koty… „Nie wiemy, skąd się wzięły, ale właściciela raczej mało obchodzą.” Zagadnęła też właściciela, ale od niego niewiele się dowiedziała. W głosie mężczyzny nie było za grosz emocji, ot dla niego żywe stworzenia były warte tyle, co sterta śmieci na podwórku.
Jednak to, co kobieta usłyszała dalej, zmroziło ją. Kociaków było więcej. Biała kotka około roczna i jej dwa 2-miesięczne maluchy oraz czarna równie młoda kicia z jeszcze młodszymi maluchami. Te najmłodsze, dzieci czarnej kotki, podobno zamordował kolega mężczyzny podczas jednej z alkoholowych libacji, które jak wynikało, odbywały się tu regularnie. Ponoć zamordował kocięta na oczach bezbronnej i bezsilnej kociej mamy… Jeśli to prawda, to czy można zrobić coś potworniejszego…
Kobieta nie zważając na nic, postanowiła natychmiast ruszyć z pomocą tym, które nadal żyły. Chwyciła za telefon, zrobiła zdjęcia białej mamie i maluchom, oraz czarnej kotce. Z prośbą o pomoc napisała na jednej z lokalnych grup: „Kochani, siła fejsbuka już nieraz pomogła takim bidom, jak te na zdjęciach. Nie będę się tutaj rozpisywać o szczegółach, żeby nie zabierać miejsca - chętnie opowiem na priv. W skrócie: SZUKAJĄ DOMU! Wszędzie im będzie lepiej niż tam, gdzie są teraz...” Ta sama wiadomość przyszła także na fundacyjną skrzynkę, tym razem z brutalnymi szczegółami…
Długi, domy tymczasowe pękające w szwach, codziennie po kilkanaście zgłoszeń, koty czekające na pomoc na ulicach… potworny bagaż emocjonalny i finansowy, który już dawno przygniótł nas swym ciężarem… ale czy mogliśmy odmówić? Na samą myśl, że miałyby tam zostać, umierać, być mordowane w pijackim amoku, łza w oku kręci się od razu…
Udało się na cito znaleźć miejsce i transport. Przyjechały wszystkie cztery, są już bezpieczne. Brudne, głodne, przerażone, ale bezpieczne. Przed nami dużo pracy. Musimy odrobaczyć całą gromadkę, zadbać o szczepienia i kastrację kotek. Zapewnić dobrą karmę, żwirek. Otoczyć ogromem miłości, której nigdy nie miały okazji jeszcze poznać… Biała kicia i jej dzieci czują się dobrze, odsypiają ciężkie dni. Czarna kotka jest bardzo wycofana. Z jej oczu bije ogromny żal i smutek, nigdy nie wiedzieliśmy tak smutnych kocich oczu… Czy uda nam się ukoić jej ból? Próbujemy, choć nie wykluczone, że będzie nam potrzebna pomoc behawiorystyczna.
Z każdą kolejną historią jest nam coraz trudniej… każde cierpienie żywej istoty jest czymś, na co nigdy nie damy pozwolenia. Czasem brak nam sił, ale ostatnio przede wszystkim brakuje nam już środków… Zarwaną noc można odespać, rozkołatane serce ukoić, ale z pustego fundacyjnego konta nie jesteśmy w stanie opłacić rachunków…
Dlatego ku pamięci tych, których cichego wołania nikt nie usłyszał i w imieniu tych, które dostały od losu szanse, bardzo prosimy o każdą formę wsparcia…
Ładuję...