Koty na krawędzi

Historia ostatnich dni pokazuje nam kolejny raz, że koty wolnożyjące, dzikożyjące czy te wychodzące często umierają samotnie pod mostami, pod domami czy na ulicy...

Znowu spadła na nas czarna seria... W ciągu kilku dni trzy ciężkie kocie przypadki (te lżejsze czy kastrowanie to już dzień jak co dzień). Pierwszy Borsuk - kot ze stada wolnożyjących kotów mający swoją opiekunkę karmicielkę. Niestety paskudna rana na uchu i ogromne cierpienie. Wiemy co to za rana, na pierwszy rzut oka wiemy, że to wyrok - rak płaskonabłonkowy, ale mamy zostawić? Gabinet weterynaryjny wdrożone leczenie, podciągnięcie pacjenta tak, aby za kilka dni podjąć decyzje czy decydujemy się na zabieg usunięcia małżowiny, czy..... 

Noc, w zasadzie centrum miasta i krzyczący kot... Ot burasek przycupnięty w czasie deszczu, ale nie - coś jest nie tak. Nasz wolontariusz, decyduje się nocą pomóc tej biedzie, ściągamy doktora do gabinetu i zaczynamy walkę.... Temperatura niemierzalna, kot pod kroplówką... Odchodzi.

Informacja o kocie, który ma ogromną ranę pod pachą... Po śladach odciśniętych na sierści, szyi i pod pachą można przypuszczać, że była to być może obróżka, na której się powiesił gdzieś... Albo coś na podobieństwo takiej obróżki. Znowu gabinet i wdrożone leczenie...

Mamy pod opieką stacjonarną kilkadziesiąt kotów - często bardzo ciężko chorych,  psów trzy razy tyle, rachunki  weterynaryjne... Miesięcznie potrafią sięgać kilkunastu tysięcy złotych, ale nie możemy przejść obojętnie obok kota z nowotworem, czy krzyczącego o pomoc nocą lub z rozerwaną pachą.... 

Można wesprzeć nas 1 zł i to już będzie duża pomoc, a jak zrobi to 100 osób, już będzie na spłatę 100 zł z rachunku. Dziękujemy za wsparcie i trzymajcie kciuki za koty, które walczą o swoje zdrowie lub o to, by godnie żyć bez bólu w chorobie.