Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu Kudełka ogromnie dziękujemy za wsaprcie.
To, co los splątał, poprzeplatał w dobrą stronę. Mimo choroby Kudełek znalazł nowy dom, w którym jest szczęśliwy. Ma swoich ukochanych opiekunów oraz kocich przyjaciół, także nosicieli wirusa białaczki.
Zobaczcie sami jaki jest szczęśliwy. Te zdjęcia mówią więcej niż tysiąc słów :)
Kochani ponieważ do Kudełka mocno uśmiechnął się los i mimo białaczki udało mu się znaleźć dom to zmniejszamy kwotę akcji na taką jaka jest potrzebna do pokrycia kosztów leczenia jakie przeszedł u nas.
Bardzo dziękujemy za wsparcie i mamy nadzieję, że nie zostaniemy z długiem :)
Kudełek już po badaniach. Czuje się dużo lepiej więc mamy nadzieję, że wkrótce jego stan się ustabilizuje.
Karta wizyt w załączniku.
Pewnego dnia w ogrodowej altanie, na terenie posesji w małej podkarpackiej miejscowości, pojawiła się kotka z kociętami. Pojawiła się, przyprowadziła nieco odchowane już kocięta, po czym ślad po niej zaginął… Brykające po ogrodzie trzy maluchy, ich płacz i nawoływanie, zobaczyła i usłyszała mieszkanka domu – starsza kobieta. Bez chwili namysłu chciała pomóc maluchom. Sprawa okazała się być jednak trudniejsza niż się wydawało…
Kociaki były zdezorientowane i bardzo nieufne, nie było szans, by je złapać i zabrać do domu. Starsza pani zrobiła więc to, co mogła, wystawiła miseczki do altany i dokarmiała maluchy każdego dnia z nadzieją, że w końcu nabiorą do niej zaufania. Kocią historię opowiedziała także swojemu synowi. Mężczyzna zaangażował się w pomoc mamie i kotom. Jeden z maluszków dość szybko się oswoił i udało się znaleźć mu nowy dom.
Pozostała dwójka długie miesiące pozostawała nieufna, ale maluchy rosły i dojrzewały. Syn starszej pani miał świadomość, z czym to się wiąże – chciał zapobiec szerzeniu się bezdomności. Korzystając z rad zamieszczonych w internecie, wypożyczył klatkę pułapkę, wyłapał koty i zawiózł do pobliskiej lecznicy na kastrację. Całość pokrył z własnej kieszeni. Wtedy też tak naprawdę dopiero okazało się, że ten bardziej kudłaty kociak to kocurek, a mniej kudłata to kotka.
Mijały kolejne miesiące, a koty w końcu zaczęły przełamywać pierwsze lody i ufać człowiekowi. Powoli przyzwyczajały się do dotyku ludzkiej dłoni, coraz chętniej wchodziły do domu i wylegiwały się na kanapie. Kocurek był przy tym bardziej odważny. Kotka, bardziej wycofana, odwagi nabierała głównie w towarzystwie brata. Starsza pani opiekowała się kotami, jak mogła, choć nie raz brakowało jej sił.
Syn także starał się ją wspierać, sam jednak nie miał możliwości, zabrania kotów do siebie. Mężczyzna poprzez internetowe ogłoszenia podjął próbę znalezienia kotom domu. Telefonów było kilka, pytali tylko o Kudełka, czyli długowłosego kocurka, bo taki ładny… ale żadna z tych osób nie budziła zaufania mężczyzny. W końcu mężczyzna, wertując internet, trafił na naszą fundację. Postanowił się zwrócić o pomoc w znalezieniu kotom domu, najlepiej wspólnego. Bardzo zależało mu, by koty nie trafiły byle gdzie, by ktoś zaopiekował się nimi i pokochał, by cały proces adopcji był finalizowany podpisaniem umowy.
Umowa, to dokument, który zobowiązuje obie strony. Zgodziliśmy się pomóc, ale nie mogliśmy ogłosić do adopcji kotów, o których nie wiemy praktycznie nic, a przede wszystkim nie znamy ich stanu zdrowia. Nasza wolontariuszka ustaliła z mężczyzną, że koty trafią do jednego z naszych domów tymczasowych. Przed przyjazdem do domu tymczasowego koty miały przejść wizytę kontrolną we wskazanej lecznicy. Tego samego dnia mężczyzna przyjechał z kotami do lecznicy. Po drodze telefonował, informując, że kotka źle się czuje. Poprosiliśmy, by przekazał wszelkie informacje lekarzom.
Kotka została w lecznicy a kocurkowi pobrano krew do badań, oraz wydano zalecenia dotyczące zaobserwowanego przez lekarza stanu zapalnego dziąseł i kataru. Pan z Kudełkiem i pakietem leków pojechał odwieźć kocurka do domu tymczasowego. My czekaliśmy na telefon od lekarza; nikt z nas nie spodziewał się jednak tego co usłyszeliśmy w słuchawce. „Oba koty mają białaczkę. Kocurek dostał antybiotyki i odpornościówki, może się uda. Co do kotki… Cóż… Jedyne co mogę dla niej zrobić to skrócić jej cierpienie przez eutanazję… Wyniki są tragiczne, ona praktycznie nie ma czerwonych krwinek...”
W tej jednej chwili nasza drobna pomoc w znalezieniu kotom dobrych domów przerodziła się w walkę o kolejne kocie życie. Już tylko jedno życie, bo to drugie właśnie zgasło… Bez bólu i cierpienia… Kudełek jako kot objawowy z białaczką wymaga specjalnej opieki. O ile dla zdrowego kota to „tylko katar i stan zapalny”, to dla kota białaczkowego każda nawet najdrobniejsza infekcja jest śmiertelnie niebezpieczna. Do tego dochodzi stres, Kudełek wszędzie szuka swojej siostry, bardzo za nią tęskni i nikt nie wytłumaczy mu, że jej już nie ma…
Gdyby nie pomoc dobrych ludzi, cóż… Pewnie nie byłoby już Kudełka… Świat nigdy by o nim nie usłyszał. Mimo przeciwności losu będziemy walczyć o niego z całych sił. O jego życie, zdrowie i komfort. A w tym wszystkim potrzebujemy także waszej pomocy. Leki, wizyty, środki wspomagające odporność i antystresowe, kolejne wydane złotówki, kolejny stos faktur do opłacenia. Tylko dzięki waszemu wsparciu jesteśmy w stanie to udźwignąć. Dlatego prosimy, w imieniu Kudełka, pomóżcie ten kolejny raz…
Ładuję...