Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu Łezki i maluszków dziękujemy za wsparcie!
Dzięki Wam udało się uratować kolejne kocie istotki!
Maluszki rosną i dokazują. Czuła kocia mama cały czas ma na nich oko. Minie jeszcze kilka tygodni nim zaczną szukać domów, ale wierzymy, że każdy z nich znajdzie swoje miejsce na świecie, bo wszystkie są niesamowite i kochane :)
Działając już kilkanaście lat w fundacji spotkaliśmy się z przeróżnymi historiami. Ale ludzie wciąż potrafią nas zadziwiać. Historia widziana naszymi oczami:
Historia tej kotki zaczęła się od telefonu ze współpracującej z nami lecznicy. Pani doktor przekazała nam informację o kociętach, które zostały do nich przyniesione w celu uśpienia ślepego miotu. I o ile to zgodne z prawem i dopuszczalne to.... nie był to już ślepy miot. Kocięta kilkudniowe, bez pępowin, otwierające oczka na świat.
Osoba, która przyniosła kocięta do lecznicy twierdziła, że ich mama to wolnożyjąca kotka. Z rozmowy wynikało, że nieuchwytna - tzn, tak zrozumiała pani doktor. Zgodziliśmy się przyjąć kocie dzieci, ale natychmiast poprosiliśmy panią doktor, żeby udostępnili tym ludziom klatkę samołapkę, żeby móc zabrać również mamę. Gdyby się okazało, że jest faktycznie dzikuskiem, po odchowaniu dzieci zostałaby wykastrowana, zaszczepiona i wypuszczona w miejsce bytowania.
Jakież było zdziwienie lekarzy i nasze, kiedy okazało się, że ci państwo mają matkę w samochodzie i że wcale nie jest dzika. Oczywiście "właściciele" zrzekli się praw do kotki i mama dołączyła do dzieci.
Kiedy zobaczyliśmy jak matka tuli swoje pociechy, zagarnia je do siebie, wszystkim stanęła łezka w oku. I dlatego koteczka otrzymała imię robocze Łezka. Wtedy nie mogliśmy zrozumieć co kieruje ludźmi, który w tak nieludzki sposób chcą zabrać matce dziecię kilka dni po porodzie i tak po prostu uśpić. A ją zostawić na pastwę losu, być może bez kastracji, po to, żeby za 4 miesiące urodziła kolejny miot. Ale to jeszcze nie koniec tej historii. Kiedy kotka z dziećmi została przeniesiona do domu tymczasowego, okazało się, że wraz z dokumentacją z lecznicy otrzymaliśmy jej... książeczkę...
I pewnie nic by w tym nie było nadzwyczajnego, bo podejrzewaliśmy, że ta kotka u tych ludzi jest już jakiś czas, gdyby nie to, że w książeczce była adnotacja: 11.04.2023 - USG, stwierdzono ciąża, odrobaczenie Milbemax. Na pierwszej stronie imię kota: Kotka Bezdomna. Chciałoby się napisać: ludzie ogarnijcie się. Jeśli kotka była faktycznie bezdomna to Rzeszów od lat finansuje kastrację takich kotów. Jeśli urodziła dzieci w połowie maja, to była to na tyle niska ciąża, że można było to zrobić bez wahania. Co kieruje ludźmi, którzy nie podejmą decyzji o wykonaniu kastracji aborcyjnej u kotki w połowicznej ciąży, gdzie płody tak naprawdę nie są jeszcze rozwinięte, a potrafią bez mrugnięcia okiem przynieść kilkudniowe kocięta na eutanazję.
Co rok mamy nadzieję, że takich historii będzie coraz mniej, a jest odwrotnie. Mimo programów gminnych, mimo pomocy wielu organizacji w kastracjach kotów nie tylko wolnożyjących, ale i właścicielskich (zwłaszcza na wsiach), co rok jest gorzej. Łezka jest już bezpieczna. To mega miziak, który nie ma nic z dzikiego kota. Tak wtedy myśleliśmy...
Historia karmicielki/opiekunki:
Kolejnego dnia zadzwoniła pani, która opiekowała się Łezką. To, czego się dowiedzieliśmy zmieniło nasze nastawienie do całej sytuacji o 180 stopni.
Otóż Łezka była faktycznie bezdomną kotką. Została wyłapana przez karmicielkę do kastracji. Ale zabieg się nie powiódł, bo kotka wpadła w zapaść. Lekarze stwierdzili, że kicia ma zapalenie płuc, wdrożyli leczenie i uznali, że nie można jej poddać narkozie. Dużo w tym prawdy, ale po latach doświadczeń wiemy, że się da. Są różne narkozy, i choć każda niesie za sobą ryzyko powikłań to można je zminimalizować i wykonać zabieg. Kotka na chwilę obecną nie ma żadnych objawów choroby. Pięknie je, jedynie w odchodach pojawiło się mnóstwo nicieni. Podejrzewamy, że zarobaczenie mogło być przyczyną zapaści.
Ta zbiórka jest dla niej i jej dzieci. Na karmę, opiekę weterynaryjną, profilaktykę i inne potrzebne rzeczy. Pewnie by nie powstała, gdyby nie fakt, że takich zgłoszeń dziennie mamy kilka, a nie mając płynności finansowej, nie pomożemy im wszystkim. Nie chcielibyśmy wybierać i dzielić koty na te "lepsze" lub "gorsze", na te, którym możemy pomóc i na te, które bez pomocy musimy zostawić.
Ładuję...