Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy za wsparcie okazane Lokiemu
Niestety...
Mimo wysiłków nie udało się podarować mu więcej czasu. Po krótkiej stabilizacji choroba dała kolejny rzut. Nie mogliśmy pozwolić mu cierpieć...
Biegaj szczęśliwy za tęczowym mostem!
Loki po kilku dniach pobytu w szpitalu wrócił do domu. Na chwilę obecną jego stan jest stabilny. Dostaje leki i mamy nadzieję, że sytuacja ze złym samopoczuciem się nie powtórzy.
Za każdą wpłatę będziemy bardzo wdzięczni.
Kiedy Loki trafił pod opiekę fundacji był przerażonym, wychudzonym kłębkiem brudnej, skudlonej sierści. Już w czasie pierwszej wizyty w gabinecie weterynaryjnym okazało się, że ma kiepskie wyniki badań, jak również, że jest nosicielem wirusa kociej białaczki.
Ale wtedy mieliśmy nadzieję, że jego stan powoli się ustabilizuje - co też się stało. Po kilku dniach pobytu w szpitalu Loki doszedł do siebie i zaczął normalnie funkcjonować. Trafił do fundacyjnego domu tymczasowego gdzie powoli uczył się człowieka, który karmi, nie krzywdzi, nie przegania. Na początku schowany jakby chciał być niewidoczny, jednak z upływem czasu coraz śmielej wylegiwał się na drapakach, fotelach, ale zawsze ostrożny - wyciągnięta do niego ludzka ręka wciąż wzbudzała strach. Tak mijały miesiące...
Pewnego dnia podczas karmienia nastąpił przełom Loki otarł się o ludzkie nogi i wyciągnięta ręka nie spowodowała ucieczki. Jest dobrze pomyślała opiekunka. Oswoimy cię Loki powolutku, i wtedy znajdziemy ci dom ten jeden jedyny, twój.
Niestety życie jak zawsze zweryfikowało plany i marzenia. Stan zdrowia Lokiego się pogorszył, posmutniał, pojawiły się wymioty. Wizyta w lecznicy, krew na badania i czekamy na diagnozę.
Po kilku godzinach jest - niewydolność nerek... Kreatynina powyżej 10 (norma do 2,4), norma mocznika przekroczona trzykrotnie. Loki musiał zostać w lecznicy na intensywnym płukaniu. Czy były łzy? Nie, na początku była złość na wstrętny przewrotny los. Kiedy zaczęło się powoli układać, wszystko runęło jak domek z kart. Łzy przyszły potem...
Po dwóch dniach kroplówek stan Lokiego się poprawił. Zaczął jeść, przestał wymiotować. Ale los znowu z nas zadrwił. Dwa dni później znowu nastąpiło pogorszenie i tym razem Loki trafił do kociego szpitala. Musieliśmy podjąć walkę od nowa. Ponowna diagnostyka: parametry nerkowe lepsze, ale wysokie ciśnienie krwi oraz białkomocz nie pozostawiały złudzeń, że w kocim organiźmie dzieje się coś złego. Nerki obrazowo też nie wyglądają zbyt dobrze. Czyżby rzut białaczki? To pytanie zadajemy sobie wszyscy.
Loki wciąż przebywa w szpitalu. Zaopatrzony w leki i nawadniany walczy o każdy dzień. Czy wygra? To kolejne pytanie, na które tak trudno jest odpowiedzieć.
Pozostało nam czekać i wierzyć, że koci organizm się podniesie i zawalczy. Wiemy, że koszty tej walki będą spore. Stąd prośba o wsparcie, na które w Waszej strony zawsze możemy liczyć.
Ładuję...