Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Śnieżka odeszła, niestety choroba wygrała, doszła przepuklina szyjna i zaburzenia neurologiczne.
Córeczka naszej koordynator zasnęła na zawsze
Śnieżynka jest psiakiem, który kilka lat temu zamieszkał ze mną - jestem inspektorem ds. ochrony zwierząt i koordynatorem OTOZ Animals Zielona Góra.
Nie odebrali ją nasi inspektorzy, ale wiemy, że została zabrana z wieloma innymi psami z okropnego miejsca, gdzie wszystkie psy doznały ogromnej krzywdy psychicznej i fizycznej.
Śnieżka była trzymana w komórce, była ofiarą zbieraczki zwierząt. Część z uratowanych psów postanowiono uśpić. Nie wiemy, dlaczego tak zadecydowano. Podobno nie dało się im pomóc. Były tak zniszczone psychicznie. Śnieżka przeżyła i spędziła kolejne kilka lat w schronisku. Aż któregoś dnia trafiła do mojego domu, gdzie otoczono ją największa miłością.
Śnieżka przeżyła kilka pięknych lat razem ze swoim psim przyjacielem Budyniem. Codziennie spędzali dużo czasu na wypadach do lasu, psie wybiegi, nad jeziora. Dla swojej opiekunki są najważniejsze. Brała też udział razem z Budyniem w różnych inicjatywach dla dzieci, zajęciach edukacji humanitarnej.
Niestety Śnieżka zaczęła słabnąć. Miała coraz większe problemy z poruszaniem się. Na początku stawiała opór na widok schodów. Potem zaczynała od czasu do czasu kuleć na jedną łapę. W końcu upadać... aż przestała chodzić.
Przez długi czas stawiano złe diagnozy. Wszystko "zrzucano" na stawy. Podawano glukozaminę, leki przeciwzapalne. Badania RTG nic nie wykazały, dopiero rezonans wykazał wyjątkową paskudną chorobę - dyskopatię.
Śnieżka, jak w większości przypadków psów z dyskopatią nie przestała chodzić z dnia na dzień. Ten proces trwał wiele miesięcy. Kiedy przestała definitywnie chodzić i poznane jej schorzenie wiele lekarzy odradziło operację.
Poddałam się i z bólem serca pogodziłam się, że nie będzie chodzić. Dostałam się nawet na szkolenia Maker Woman z projektem autorskiego innowacyjnego wózka inwalidzkiego, który ma jej zagwarantować, jak najlepsze życie.
Śnieżka i zwierzęta niepełnosprawne zajęły dużą część mojego obecnego życia. To właśnie im chcę się poświęcać i dla nich chcę stworzyć wózek, który mam nadzieję, że za kilka miesięcy będe mogła produkować dla innych zwierząt.
Jednak Śnieżka ma szanse chodzić. Kilka sesji akupunktury weterynaryjnej spowodowało u niej duże postępy. Zaczyna ruszać nóżkami. Jednak jest pozbawiona kompletnie mięśni na tylnych łapach.
Lekarze, rehabilitanci, dr nauk weterynaryjnych daje mi nadzieję, że Śnieżka może chodzić.
Dzięki rehabilitacji, akupunkturze i suplementom jest bardzo duża nadzieja.
Dlatego proszę o pomoc. Większość życia pomagałam innym zwierzętom. W tamtym roku mój drugi pies zerwał więzadło, dlatego musiałam przerwać rehabilitację Śnieżki, która przynosiła efekty i zaczynała stawiać pierwsze nowe kroczki. Musiałam zapłacić za kosztowną operację z użyciem implantu TTA.
Kilka dni temu moja Śnieżka miała robione badania krwi - morfologię i biochemię. Wyszło, z nich, że chociaż ma prawie 11 lat jest niechodzącym okazem zdrowia. To daje mi nadzieję, że może zdąrzę jeszcze zabrać ją na spacer do lasu, za którym wszyscy tęsknimy.
Koszt miesięcznej rehabilitacji wynosi ok. 1000 zł. Miesięczny koszt akupunktury weterynaryjnej 320 zł (80 zł w tygodniu). Dochodzą do tego suplementy HMB oraz zakup domowej bieżni (2400 zł), która w przyszłości posłuży także innym zwierzętom.
Bardzo proszę o pomoc. Jest mi wstyd, że muszę o nią prosić. Zawsze to ja pomagałam zwierzętom, a dzisiaj stoję przed wyborem - poddać się i czuć wyrzut sumienia do końca życia, patrząc na psa, którego kocham nad życie, czy zawalczyć z całych sił, których nigdy mi dla niej nie zabraknie.
Spacerując któregoś razu ze Śnieżką zaczepił mnie chłopiec, który przejeżdżał na rowerze. Miał może 10 lat. Zapytał mnie o Śniezkę:
- Co jej się stało?
- Nie ma czucia w tylnych łapkach - uprościłam odpowiedź.
- A jak Pani puści uprząż to upadnie?
- Tak.
- A w domu to ona ciągnie łapkami?
- Tak.
- Biedna..., ale jest szczęśliwa?
- Tak, nie czuje bólu, dużo się bawi, tuli, ma psiego przyjaciela w domu... i jest szansa, że będzie jeszcze chodzić.
- Rehabilituje ją Pani?
- Tak.
- Pewnie dużo to kosztuje...
- To prawda, sporo.
- Ale Pani ją kocha, więc Pani zapłaci!
Ze łzami w oczach odpowiedziałam:
- Masz rację.
Chłopiec uśmiechnął się, wsiadł na rower i ruszył, jednak zaraz się zatrzymal i na pożegnanie dodał:
- Kiedyś wszyscy umrzemy. To co Pani zarobi wyda Pani na nią, ale w życiu jeszcze nie raz zarobi Pani tyle samo. Do widzenia!
- Wszystkiego dobrego! - odpowiedziałam i nie potrafiłam już zatrzymać wzruszenia.
Nie wiem kim był ten chłopiec, ale to on właśnie dał mi siłę, która doprowadziła mnie z moją Śnieżką do miejsca, w którym teraz jestem - nazywa się to nadzieja.
Ładuję...