Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu Migotki bardzo dziękujemy za wsparcie.
Kotka nadal jest naszą podopieczną, a każdy dzień przynosi nowe nadzieje, że w końcu znajdzie swoje upragnione szczęście. Wierzymy, że trafi do najlepszego domu pod słońcem!
W dniu 1.10 Migotka przeszła kontrolne badania i testy.
Na całe szczęście fizycznie jest zdrowa. Zostaje już tylko naprawa psychiki.
„Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty. To też nie diabeł rogaty. Ani miłość kiedy jedno płacze a drugie po nim skacze. Miłość to żaden film w żadnym kinie. Ani róże, ani całusy małe, duże. Ale miłość kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze” (sł. Kuba Kawalec)
W historii Migotki nie ma miłości. Jest pluszowy miś, którego można porzucić, oddać nieważne komu, ważne, by pozbyć się problemu.
Wszystko zaczęło się 2 miesiące temu, kiedy to starsze małżeństwo poprosiło o umieszczenie ogłoszenia na naszej fejsbukowej stronie. Chcieli oddać swoją kotkę, z którą sobie nie radzili. Czy tak było naprawdę? Nie dopytywaliśmy, bo w głosie starszych osób czuć było desperację. Widocznie mieli ku temu swoje powody. Kotka była piękna, zadbana. Kochała człowieka, lubiła siedzieć na kolanach, tulić się i mruczeć rozkosznie. Ponoć kogoś pogryzła…
Szybko zgłosił się młody człowiek, któremu starsi ludzie, bez zbędnych pytań oddali kota. Nie poinformowali fundacji, nie podpisali umowy, nie zapytali nawet o warunki czy adres. To było bardzo nieodpowiedzialne, o czym przekonaliśmy się niedługo.
Ten sam młody człowiek początkiem sierpnia zgłosił się do jednego z tymczasów i wyraził chęć zaadoptowania drugiego kota. Mimo sprawdzenia domu, po podpisaniu umowy adopcyjnej nasza wolontariuszka nie mogła przestać myśleć o oddanym kocie. Czuła jakiś wewnętrzny niepokój. Nie była to pierwsza adopcja, ale jak nigdy wcześniej coś jej nie grało, coś ją dręczyło. Zadzwoniła do tego człowieka i umówiła się na wizytę poadopcyjną. Okazało się, że kotka przebywa pod innym adresem niż ten podany w umowie.
Warunki, jakie tam zastała odbiegały od tych, w które miała być adoptowana kotka. Mieszkanie było niezamieszkane, brakowało mebli, a właściciel mieszkał gdzie indziej. Zadecydowała, że jednak odbierze kota, ale z niepokojem patrzyła na drugiego, siedzącego po kanapą, bo wydawał jej się znajomy.
Sprawdziła na stronach. Była to ogłaszana niedawno Migotka. Niestety wtedy nie mieliśmy podstaw prawnych do odbioru kotki. A dawni właściciele nie byli pewni, czy chcą ją z powrotem.
I nagle parę dni temu odebraliśmy telefon z prośbą o pomoc w zabraniu kota z mieszkania opuszczonego przez lokatora. Okazało się, że tym kotem jest Migotka. Kotka jest psychicznym wrakiem. Nie wiemy, ile była sama. Miała dostęp do suchego pokarmu, ale nie miała dostępu do wody. Warczy, jest agresywna.
Ona została bardzo skrzywdzona i może już nigdy nie zaufać człowiekowi. Ile w tobie okrucieństwa człowieku… a ty, Migotko wiedz, że piekło się dla ciebie skończyło, a ten, kto ci je zgotował, niech czeka na swoje, bo ono na pewno do niego przyjdzie…
Niejednokrotnie stawaliśmy twarzą w twarz z nieszczęściem zwierząt, okrucieństwem człowieka wobec nich, ale ten przypadek sprawił, że ciągle tlące się w nas resztki wiary w człowieka poległy. Na chwilę, ale poległy.
Migotka obecnie przebywa w domu tymczasowym. Boi się wszystkiego. W pierwszy dzień dała się pogłaskać, ale kiedy została odizolowana od reszty kotów, całą noc próbowała otworzyć drzwi i uwolnić się. Na koty warczała i syczała. Po kilku dniach uspokoiła się i nie reagowała na nie. Ale jej funkcjonowanie w domu to ciągłe chowanie się w zakamarkach, za meblami i w przysłowiowej mysiej dziurze. Chowa się przed całym światem, przed człowiekiem, który tak ją skrzywdził.
Nocami słychać jak chrupie karmę i chodzi do kuwety. Jest tak zestresowana, a w jej oczach widać przerażenie, źrenice ma ciągle rozszerzone. Opiekunka próbuje z nią rozmawiać, nawoływać, ale Migotka dalej się panicznie boi.
Kiedy dostaliśmy informację od opiekunki, że Migotka po kilka dniach dała się na moment wziąć na ręce pojawił się malutki zalążek nadziei, że może coś drgnie, że coś się odblokuje i Migotka powoli zacznie wracać do normalności. Ale to na razie ziarenko. Wiemy, że upłynie mnóstwo czasu zanim to nastąpi. Na pewno będzie potrzebna konsultacja z behawiorystą.
Robimy wszystko, szukamy nadziei i pomocy wszędzie, gdzie to możliwe. Czeka ją wizyta u lekarza, ale na razie chcemy jej oszczędzić stresu. Tak bardzo pragniemy, by od nowa zaufała człowiekowi i uwierzyła, że jeszcze będzie pięknie, że uśmiechnie się do niej los, że gdzieś tam czeka na nią dom, a w nim człowiek, który jej już nigdy nie skrzywdzi. Obiecujemy Ci to, Migotko…
Ładuję...