Ciężko chora maltanka prosi o pomoc

Zbiórka zakończona
Wsparło 68 osób
4 060 zł (59,7%)

Rozpoczęcie: 6 Września 2021

Zakończenie: 1 Stycznia 2022

Godzina: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – każda złotówka jest cenna.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Czy każdy pies, który wygląda jak rasowy ma w życiu dobrze? Jest szanowany i traktowany tak, jak trzeba traktować każdą żywą istotę? Jak widać na załączonym obrazku - nie każdy...

Niektóre, szczególnie te, które zamknięte w stodole latami produkują małe śliczne szczeniaczki. Swoją macicą potrafią utrzymywać całą ludzką rodzinę, jednak im samym nie należy się nic. Nawet pomoc weterynarza, kiedy naprawdę jest już źle. Bo zdaniem producenta - w przedmioty się nie inwestuje. Popsute przedmioty się wyrzuca.

Miotła znalazła się właśnie w tej kategorii. Popsutego przedmiotu, którego w sposób dla nich zwyczajny się pozbyto. Tak więc oni przyszli do wolontariuszki, która niedaleko mieszkała. I wyobraźcie sobie, że zadzwonili dzwonkiem do drzwi i bez słowa wręczyli jej śmierdzące zawiniątko, które okazało się być psem. W pośpiechu odjechali i tyle ich było widać...

Po odwinięciu pakunku jej oczom ukazało się sfilcowane, wychudzone, brudne i śmierdzące żywe stworzenie. Ów pies nie miał oczu. Tak dokładnie. Zamiast oczu widoczne były kępki sfilcowanej i skołtunionej sierści. Sunia była przerażona. Za wszelką cenę chciała się uwolnić i jak najdalej uciec. Nie wiedziała, że jej życie właśnie się zmieniało. Na lepsze.

Natychmiast została poddana zabiegom pielęgnacyjnym, aby odsłonić jej oczy. Nie wyobrażacie sobie smrodu, jaki roznosił się wokół niej. Smród kału i uryny wsiąkniętych w jej sierść, która sfilcowana powodowała odparzenia na całym ciele. Masakra. Oko zostało odsłonięte. Wielki gruczoł zasłaniał połowę oka, które było bolesne i wysuszone. Paznokcie poprzerastane uniemożliwiały  jej właściwe poruszanie. Syf w uszach, z którego aż wypływała brązowa maź.

Po przyjeździe do dom tymczasowego do Warszawy natychmiast rozpoczęłyśmy maraton po weterynarzach. Okulista - by zniwelować ból. Oczko zostało znieczulone i  podjęto próbę "ręcznego" wsadzenia gruczołu na miejsce, jednak nie udało się to i Miotłę czekała operacja.

W międzyczasie sunia została kilkukrotnie odrobaczona i wysterylizowana.

Opiekunka z domu tymczasowego pod okiem behawiorysty pracowała nad zmianą jej stosunku do człowieka, którego potwornie się bała i kompletnie nie znała. Socjalizacja szła bardzo powoli. Z miesiąca na miesiąc sunia robiła coraz lepsze postępy. Człowiek zaczynał kojarzyć jej się z czymś przyjemnym. Po tylu latach... Jednak praca nad odzyskaniem jej zaufania wciąż trwa, ale Miotła nadaje się już, aby pokazać ją światu. 

Po operacji oczko Miotły wygląda tak. Jednak borykamy się z za małą ilością łez w związku z czym sunia dostaje kropelki, od kilku miesięcy, kilka razy dziennie

W sezonie letnim nasza dziewczynka zaczęła nadmiernie wylizywać poduszki. Odbywała ciągłe wizyty u weterynarza, gdyż na poduszkach notorycznie wyskakiwał bąbel z ropą, którą trzeba było wyciskać. Po kilku tygodniach przyjmowania leków i walki z bąblem wydawać się mogło, że sprawa została zakończona, kiedy nagle bąbel zaczął wyskakiwać pod łokciem. Zaczęłyśmy chodzić do kolejnego, nad wyraz dobrego weterynarza, który po kolejnych paru podejściach skierował na operacyjne otwarcie rany. Nie uwierzycie - okazało się, że kłos ulokował się w poduszce łapki, a następnie pod skórą przewędrował aż pod łokieć! Po operacyjnym usunięciu intruza wszystko wróciło do normy, łapka jest zdrowa. 

Kolejnym problemem są gruczoły, które notorycznie się zapychają. Które ciągle trzeba wyciskać. W okresie letnim jej sierść zbrązowiała. Miotła za niedługo ma kolejną wizytę u weterynarza - tym razem w ruch pójdą testy alergiczne. 

U weterynarzy jesteśmy praktycznie co 2 tygodnie. Wciąż borykamy się z suchym okiem, które kilka razy dziennie jest zakraplane. Do tego ta alergia...

Koszta postawienia Miotły na łapki nie dość, że są ogromne, to ciągle rosną. Postępy w jej zachowaniu są przeogromne i to niezmiernie nas cieszy, jednak martwią niezapłacone faktury. Za chwilę nie będziemy mogły kontynuować leczenia, gdyż jesteśmy już zadłużone na kilka tysięcy złotych.

Kochani. Sytuacja naszej fundacji w okresie pandemii jest tragiczna. Jesteśmy zadłużone na kilkadziesiąt łącznie tysięcy i nie mamy pieniędzy na ich spłacenie. Koszty, zamiast stanąć już w miejscu, wciąż rosną. Dlatego błagamy o pomoc. Pomóżcie nam najmniejszą wpłatą zakończyć chociaż jedną historię naszej podopiecznej. Suni, która nie jest niczemu winna. Staramy się najbardziej, jak możemy sprawić, by jej życie było usłane różami. Bo jest warta poświęcenia wszystkiego, co mamy... Dziękujemy!

Pomogli

Ładuję...

Organizator
3 aktualne zbiórki
41 zakończonych zbiórek
Wsparło 68 osób
4 060 zł (59,7%)