Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Matka kotków nie przeżyła.
Maleństwa wykarmiliśmy butelką. Są zdrowe, przygotowane do adopcji.
Bardzo dziękujemy za wsparcie.
Ofka wczoraj odeszła...
Zabiło ją podstępne, nieuleczalne, wysiękowe zapalenie otrzewnej (FIP). Ktokolwiek miał kiedykolwiek z nim do czynienia wie, że nie mogliśmy zrobić nic.
Jedyne co jej podarowaliśmy to 2 tygodnie poczucia bezpieczeństwa.
Żal straszny, serce pękło - ten kot niczego w życiu nie doznał dobrego. A to nie jest kot urodzony na wolności. To była domowa kotka, na 100% świadomie wzięta przez kogoś a potem wyrzucona.
Dzieciaki żyją, mają się dobrze, i na szczęście mają zastępczą mamę :)
Łaska Pańska na pstrym kocie jeździ - ten tytuł idealnie pasuje do sytuacji w której są Ofka i jej dzieci.
Teraz widać co potrafi zrobić niedożywienie lub złe żywienie i brak odpowiedniej opieki w czasie ciąży i zaraz po porodzie. I nie chodzi tylko o matke ale też o jej dzieci.
Wszystkie - cała szóstka przebywa obecnie w kocim szpitalu.
Kocięta mają słabą odporność, matka, mimo że pokarmu ma sporo to nic im z tym pokarmem dobrego nie przekazuje więc dokarmiane są odżywkami.
Jeśli komuś się wydaje że kwoty naszych akcji są zawyżone to niech przeliczy - 6 sztuk razy 50zł doba - 300zł dziennie płacimy tylko za sam szpital.
Na szczęście kocięta i mama już czują się troszkę lepiej. chcą już uciekać z inkubatora i samodzielnie zaczęły jeśc więc to dobre informacje.
Przenieśmy się do Jarosławia, gdzie na jednym z gęsto zamieszkanych osiedli trzy miesiące temu pojawił się nowy mieszkaniec – miły, przytulasty kotek. Nie wyglądało na to, że jego opiekunowie mieszkają w którymś z okolicznych mieszkań – ot, koci podrzutek, wyrzucony na osiedlu, bo dotychczasowi właściciele pomyśleli zapewne, że „ktoś się kotem zajmie”.
Nieodmiennie zaskakuje nas dziwne przekonanie tzw. „opiekunów”, że obcy ludzie są lepsi od nich, więc skoro oni sami pozbywają się zwierzątka, to „ktoś” na pewno się podrzutkiem zaopiekuje. Nie szukają więc opieki wśród znajomych, tylko pakują zwierzaka do samochodu i wyrzucają w miejscu, gdzie wydaje im się, że czworonogowi będzie lepiej. A później mamy domowe koty zagryzione przez lisy, bo człowiek nie pomyślał, że dla mruczka, który był rodzinnym pieszczochem las nie jest najlepszym miejscem. Lub osierocone mioty, gdy okazuje się, że „wieś spokojna, wieś wesoła” ma również puszczane wolno psy, które szczute są na obce koty…
Wracając do naszego jarosławskiego podrzutka okazało się, że okoliczni mieszkańcy nie mają nic przeciwko dokarmianiu miłego, towarzyskiego kotka. Ten kotku dał jedzonka, tamten pogłaskał… Nikt jednak nie zadbał o to, żeby kotka – a właściwie kotkę, bo podrzutek okazał się być koteczką – wysterylizować. I kiedy okazało się, że kotka jest w ciąży, ludzie szybko zmienili zdanie i zamiast przysmaków i pieszczot rozpoczęło się przeganianie i zakazywanie karmienia. Niestety na zakazach się nie skończyło - z pewnych źródeł wiemy, że kotka była kopana, rzucano nią o ścianę. Jaki miał być tego cel możemy tylko zgadnąć - miała poronić, żeby nie było problemu?
Biedna, porzucona kotka wzruszyła panią sprzątającą do tego stopnia, że założyła jej obróżkę, by wyglądała na „czyjąś”. Wygląd jednak nie zapewnił jej domku ani nie ochronił przed bestialskim zachowaniem ludzi…
Dopiero rodzina, która dowiedziała się od losie kotki, postanowiła zainterweniować. Złapała biedną kotkę i jej piątkę dzieci, oraz postarała się o pomoc wolontariuszy zajmujących się takimi przypadkami. A że na Podkarpaciu nie ma wielu ośrodków pomagających kotom, mama z maluchami pojechała aż do Rzeszowa, dołączając do hordy Felineusków.
W naszej fundacji mamy już zbyt dużo kotów, ale nie mogliśmy porzucić tych kilkudniowych maluszków i ich biednej mamy, która aż zbyt dobrze poznała zmienne ludzkie serca. Być może znajdą się gdzieś domki i dla niej i dla jej dzieci, ale póki co musimy zadbać o ich wyżywienie, badania, szczepienia i opiekę zdrowotną. Maleństwa dopiero zaczynają otwierać oczka, a nie wiemy jeszcze, z jakimi problemami mogą się borykać. Czeka nas długa droga, żeby doprowadzić je do momentu, kiedy będą gotowe do adopcji.
Potrzebujemy Twojej pomocy – nawet najmniejsza wpłata pomoże tej kociej rodzince stanąć na łapki…
Ładuję...