Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy za wsparcie dla naszej Pandy. Dziś, po zakończonym leczeniu, to nie jest ten sam kot. Piękna, dostojna i dumna.
Kotką zaopiekowała się pani, która zgłosiła ją do nas.
Panda wypiękniała. Na zdjęciach tego nie widać bo właśnie zagościła po raz kolejny w lecznicy. Przeszła zabieg usunięcia zębów. Straciła niemal wszystkie ale czuje się bardzo dobrze.
Karta w załączniku.
Panda już po kastracji. Udało się też trochę ogarnąć pyszczek, jednak stan zapalny jest wciąż zbyt duży żeby usuwać większą ilość zębów.
Zatem to nie koniec leczenia jeszcze. Na chwilę obecną kotka zostanie wypisana z lecznicy i wróci za jakiś czas na kolejny zabieg i kontrolne badania.
Kicia, przeciętnej urody, bezimienna, stroniąca od ludzi. Jaka jest jej historia? Jak żyła? Którędy przebiegały jej ścieżki? Tego nie dowiemy się nigdy. Wiemy tylko tyle, że pewnego dnia pojawiała się przed domem na spokojnym rzeszowskim osiedlu. Nie pozwoliła do siebie podejść, niby nie prosiła o nic, a jednak jej zatroskane oczy zdradzały, że przyszła po pomoc…
Przed domem pojawiła się miseczka z jedzeniem i świeżą wodą. Kotka nie odeszła, została, zamieszkała w ogrodzie. Mimo tego, że mijały kolejne dni, kicia wciąż nie pozwalała zbliżyć się do siebie, nie była zainteresowana wejściem do domu i spaniem na wygodnej kanapie. Przed domem pojawiła się więc budka, by mogła schronić się w niej przed niepogodą.
Kicia rozgościła się w ogrodzie na dobre. Gdy wybijała pora śniadania, obiadu i kolacji czekała przy miskach. W deszczowe dni i chłodne noce spała w swojej budce. Nadal pozostawała jednak nieufna, domownicy nie wiedzieli nawet, czy to kotka, czy kocur. Mimo to kot i domownicy pokochali siebie wzajemnie, każde na swój sposób. Tego dnia, pani rano wyszła jak zwykle nałożyć jej porcję jedzenia. Kotka czekała jak zawsze, ale wyglądała na chorą, choć wieczorem jeszcze nic jej nie było. Śliniła się, miała problem z jedzeniem, tak jakby bolały ją zęby. Oczy miała smutne, zamglone, zrezygnowane…
Kobieta bardzo chciała pomóc kotu, ale kicia nie pozwalała się do siebie zbliżyć. Zrobiła jej więc zdjęcie i pojechała do najbliższej lecznicy z nadzieją, że może ktoś podpowie jej jak pomóc. W lecznicy już po samym zdjęciu nikt nie miał wątpliwości, że kotka potrzebuje natychmiastowej pomocy i koniecznie musi trafić na wizytę. „Ale jak? Skoro ona nie da się złapać?” Wtedy jedna z pracownic lecznicy podpowiedziała kobiecie, aby zgłosiła się do naszej fundacji i wypożyczyła klatkę pułapkę.
Kiedy na naszą skrzynkę przyszła wiadomość z prośbą o pożyczenie klatki, a w niej załączone zdjęcie, kotki pękły nam serca. „Ona może nie dożyć jutra, trzeba ją złapać jak najszybciej, pomożemy".
Z pomocą naszych wolontariuszy po kilku godzinach udało się złapać kicię.
Natychmiast trafiła na „ostry dyżur” do lecznicowego szpitalika. Lekarze wykonali jej pełen pakiet badań. Niestety potwierdził się jeden z tych najgorszych scenariuszy… okazało się, że kotka, jest nosicielem wirusa białaczki, a choroba właśnie dała o sobie znać. Nie jest młodym kotem, choć ciężko jednoznacznie oszacować jej wiek, ale wymaga także usunięcia wszystkich zębów oraz kastracji. W obrazie morfologicznym potworny stan zapalny, na szczęście parametry biochemiczne nie są najgorsze. Po przeanalizowaniu wszystkich wyników lekarze zasugerowali, by dać jej szansę, że na pomoc nie jest jeszcze za późno… zatem walczymy!
Niestety koszty leczenia i hospitalizacji przewyższają możliwości finansowe zarówno ludzi, którzy pochylili się nad kocim losem, jak i nasze fundacyjne. Jednak czy brak środków finansowych jest powodem, by przekreślić szanse na życie? Czy starsza, przeciętnej urody kotka zasługuje na pogodną jesień życia? W swej wieloletniej pracy, zawsze kierowaliśmy się sercem, nigdy ekonomią. Dlatego ten kolejny raz zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie, bo tylko z waszą pomocą udaje nam się ratować życie.
Ładuję...