Pewnego dnia przy ulicy Brzezińskiej!

10 dni do końca
Wsparło 14 osób
369 zł (18,45%)
Brakuje jeszcze 1 631 zł
Adopcje

Rozpoczęcie: 15 Maja 2025

Zakończenie: 5 Lipca 2025

Godzina: 23:59

Nie raz grzmiałam, piętnowałam, tłumaczyłam, wyjaśniałam, prosiłam. Grochem o ścianę rzuca się z takim samym efektem. Nadal zdarzają się sytuacje drastyczne, pełne okrucieństwa i szczęściem dla tych zabranych zbyt wcześnie od matek osesków jest okoliczność, że znakomicie działa kocia poczta pantoflowa.

Nie jest prawdą, że brak reakcji jest oznaką niewiedzy. Kociarze się znają, czujnie obserwują wszystko, co się dzieje w fundacjach, pracujących na terenie Łodzi i w pobliżu. Nie komentują kontrowersyjnych wpisów i postów, chcąc uniknąć hejtu, nagonki, mowy nienawiści. Inne rozwiązania niż te, które preferują zwyczajowo mający problem z adopcją, zawsze powodują złość, agresję i atak.

Kocia Mama przyjmuje wszelkie symptomy antypatii ze stoickim spokojem, ponieważ decyzje, które podejmuje, dyktowane są troską, empatią, sercem.

Nigdy żaden zdrowy kociak ze statusem niesamodzielny, nie został poddany eutanazji, tak samo, jak w przypadku zarazy czy epidemii, z jednakowym oddaniem ratuje się wszystkie koty, nie segregując według rokowania. Niewyjaśnione, dziwne, cudowne wyleczenia są potwierdzeniem, że kto walczy, często świętuje zwycięstwo!

Ludzie rozmawiają ze sobą i to jest efekt szalenie pomocny w przeróżnych interwencjach. Kiedy znajduje się przypadkowo pudełko z kociakami, generalnie jest to ogromny kłopot. Jeśli maluszki są na tyle duże, że jedzą samodzielnie, są bezpieczne, natomiast w przeciwnym przypadku, jeśli nie trafią do Kociej Mamy, ich los jest z góry przesądzony. Niesamodzielny miot to zawsze kłopot, ryzyko, nieprzewidywalna przyszłość, duże koszty związane z utrzymaniem ich przy życiu, nieprzespane noce, niepewność, obawa, napięcie. Jednak Fundacja zawsze podejmuje próbę.

W obecnej chwili Fundacja karmi trzy mioty. Natalia wymiennie z Anną przekazują sobie koci koszyk z maluszkami, mającymi już trzy tygodnie. Danuta, opiekująca się maluszkami, które wydłubała z parapetu okna garażowego Natalia, musiała je zachęcić do samodzielnego podjęcia jedzenia, ponieważ maluszki nie wykazywały chęci, wymuszając kilka razy dziennie butlę pełną mleka.

- Danuta, co ty wyprawiasz, przecież ona mają ponad sześć tygodni, nie możesz im ulegać, co to za sytuacja, żeby kociaki rządziły wolontariuszką!

Wzięła sobie do serca moje słowa i cały dzień poświęciła na naukę jedzenia.

Pewnego dnia młody człowiek natknął się na pudło z trzema kociakami. Dzwonił na numer alarmowy do Patrolu Animal, jednak nie została podjęta na szczęście interwencja, zasugerowano mu kontakt z Kocią Mamą. W chwili, kiedy szukał porady u rodziców, od obojga usłyszał: dzwoń do Kociej Mamy, ona nie podda eutanazji. To samo zaleciła koleżanki mama, ciotka i sąsiadka. Tylko Kocia Mama!

Nauczona doświadczeniem, wyciszam po godzinie dwudziestej telefon, od lat przestrzegam tej zasady, więc nic dziwnego, że znalazca nie mógł się  ze mną skontaktować. Uczynił to rankiem.

Koty małe, patrząc na zdjęcia, oszacowałam na dziesięć – dwanaście dni. Jedno mniejsze od rodzeństwa, nie było czasu na opieszałość.

-Nie umiem się nimi zaopiekować. - usłyszałam szczerą bezradność w głosie młodego człowieka.

-Pomogę, tylko muszę sprawdzić, czy dom o którym myślę, zechce je przyjąć.

- Marta, co porabiasz w tym Płocku, pracujesz?

- Jeszcze nie, szukam, przeglądam oferty, regeneruję siły, emocje, głowę po ostatnim wydarzeniu.

Obie mamy za sobą traumę trudną do przerobienia. Los niespodziewanie doświadczył nas mocno. W dramatycznych okolicznościach przyszło nam się rozstać ze swoimi ukochanymi pupilami i nadal tkwi w nas ten ból.

-Słuchaj, jest akcja, muszę gdzieś umieścić trzy małe kociaki- mówiąc te słowa, wysłałam zdjęcia -Trzeba je karmić, w Łodzi mam już domy zapchane, jak się podejmiesz, poproszę ich znalazcę, żeby je do ciebie zawiózł, wyprawkę przygotuję.

- Wezmę je - nie wahała się ani przez moment.

- Dam je najpierw do kliniki, niech przebadają, znalezione zostały w nocy, a teraz były strasznie chłodne, nie przerzucę bez oceny weterynarza.

Tej mojej intuicji powinnam postawić pomnik!

Maluszki, dwa kocurki i koteczkę, obejrzała z uwagą doktor w Vet Clinic, Joanna. O ile dwa większe były stabilne i mocne, o tyle ten najmniejszy był siny, wychłodzony, z oznakami zapalenia górnych odcinków płuc. Natychmiast powędrował do inkubatora oraz podano mu tlen.

Kiedy kurier otrzymał z kliniki zielone światło, zabrał kociaki, wytyczne dla opiekunki i popędził  z najedzonym pakunkiem do Płocka.

Maluszki otrzymały leki, wytyczne, jak je stosować oraz zalecenie inhalacji dwa razy dziennie. Wybranie Marty na ich opiekunkę było doskonałym posunięciem, ponieważ inne domy miałyby kłopot z robieniem dwa razy dziennie inhalacji.

Jak zwykle w takich przypadkach, codziennie otrzymuję raport odnośnie ich stanu zdrowia, aktywności i kondycji. Rosną, są stabilne, szybko nauczyły się jeść z butelki i grzecznie śpią w nocy już po cztery godziny między karmieniami.

Imiona zostały oczywiście nadane, skoro Marta jest opiekunką zastępczą, maluszki mają stosowne imiona: Morela, Miętus i Migdał. Trzymamy mocno kciuki za kocie dzieciaczki, niech rosną nam zdrowo i odliczamy dni, kiedy pokażę je gotowe do adopcji. Tymczasem zachęcam miłośników wszystkich zwierzaków do wsparcia działań Fundacji poprzez udział w aukcji. Czapkowe czy butelkowe, jak je pieszczotliwie nazywamy, zawsze generują koszty z górnej półki, ale świadomie decydujemy się na te wydatki, wiedząc, że inna decyzja byłaby dla nas niemożliwa.

Mamy pod opieką następne uratowane kocie maluszki. Abyśmy mogli ratować kolejne osierocone oseski, bardzo potrzebujemy wsparcia. Pomóżcie Kochani w zakupie mleka, podkładów, leków. Ponadto potrzebne są środki finansowe na zakup inhalatora oraz na opłaty wizyt weterynaryjnych i badań, USG. Bez Was nie damy rady pomagać tym najbardziej potrzebującym!

Pomogli

Ładuję...

Organizator
7 aktualnych zbiórek
212 zakończonych zbiórek