Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
“Nie będziemy go leczyć. Nie będziemy z nim nigdzie jeździć. Chcemy go uśpić.” Tyle. Tylko tyle i aż tyle.
Dziś zadzwonił do nas telefon z Lecznicy Boliłapka w Białymstoku. Z pozoru zwykła rozmowa.
– Czy przyjmiecie psa? Ma połamaną miednicę…
Zanim zdążyliśmy zadać jakiekolwiek pytania, usłyszeliśmy kolejne słowa.
– Właściciele nie chcą go leczyć. Nie będą na niego wydawać ani złotówki. Chcą, żebyśmy go uśpili.
I tak po prostu – historia psa miała się zakończyć. Nie dramatycznym wypadkiem. Nie brakiem szans. Ale brakiem woli, serca i odpowiedzialności. Był “psem”. Kosztem. Kłopotem. Obciążeniem. Psem, który po wypadku nie mógł wstać, a jego życie było już – według nich – warte mniej niż rachunek za leczenie. I wiecie, co boli najbardziej? Że przecież on ich kochał. Leżał, cierpiał, czekał. Wierzył, że człowiek pomoże. Że jego człowiek pomoże. Że przyjdzie, pogłaszcze po głowie i powie: “Już dobrze, damy radę”. Ale zamiast tego – przyszedł wyrok. Cichy. Obcy. Bez żalu.
Nie umiemy przejść obok takich historii obojętnie. Dlatego powiedzieliśmy: tak, przyjmiemy go. Walczymy. W przychodni dostał imię Bartuś. Bo zasługuje na imię. Na godność. Na drugą szansę. Na to, by ktoś spojrzał mu w oczy i powiedział: “Nie zostawię cię.”
Nie wiemy jeszcze, co pokażą badania. Nie wiemy, czy Bartuś będzie chodził, czy czeka go rehabilitacja, operacja, a może długie leczenie. Ale wiemy jedno – nie pozwolimy, żeby jego historia skończyła się dziś, w chłodnym gabinecie, na zimnym stole. Bo jego życie ma wartość. Bo on nie przestał być ważny tylko dlatego, że nie może teraz wstać.
Potrzebujemy Was. Prosimy o wsparcie finansowe. Na transport. Na diagnostykę. Na wszystko, co przed nami. Ale przede wszystkim – potrzebujemy, żebyście razem z nami pokazali Bartusiowi, że świat nie kończy się na jednym człowieku.
Zaczyna się na wielu dobrych. Na Was.
Ładuję...