Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani,
To dzięki wam ciągle jesteśmy. Ostatnio życie w azylu nas nie rozpieszcza, a delikatnie mówiąc daje w kość. Na co dzień zmagamy się z wieloma przypadkami, które pochłaniają mnóstwo pieniędzy, czasu, emocji, łez i naszego zaangażowania. Czasem nie wiemy już, gdzie włożyć ręce, by móc pomagać wszystkim, którzy tego potrzebują.
Marta, nasza rezydentka poddana została operacji guza zlokalizowanego przy odbycie, który okazał się być nowotworem złośliwym.
Gojenie rany w tak ciężkim miejscu i cały proces dochodzenia jej do zdrowia był naprawdę ciężki.
Ile jeszcze czasu zostało nam z Martą? Tego nie wie nikt, ale liczymy, że będzie go jak najwięcej.
Kolejny przypadek to Charlie, szczeniak porzucony przez swoich "opiekunów". Czym sobie zasłużył? Przez ich nieuwagę Potrącił go samochód, psiak miał kilka poważnych złamań i właściciele stwierdzili, że nie chcą go leczyć. Dzięki operacji i zaangażowaniu domu tymczasowego, który okazał się domem stałym udało się, że Charlie czerpie garściami ze swojego szczeniącego dzieciństwa.
Lego, psiak po 16 latach porzucony przez swoją opiekunkę.
Oddany do gabinetu weterynaryjnego przez problemy z wypróżnianiem miał zostać poddany eutanazji. Na szczęście lekarz nie wyraził na to zgody i poinformował nas o całej sytuacji. Przejęliśmy Lego do siebie. Okazało się że ma On bardzo ciężki do zoperowania guz w okolicy ogona wewnątrz jego małego ciałka. Na dniach będzie on operowany. Mamy nadzieję, że pomimo wieku uda się zminimalizować jego cierpienie i przywrócić radość życia.
Takich przypadków jak te, są was ludzie dziesiątki. Skąd brać siłę, by podołać temu wszystkiemu? Skąd brać pieniądze, by móc za to wszystko zapłacić? Ile cierpienia jeszcze zobaczymy? Ile łez będziemy musieli wypłakać, żeby coś zmieniło się na lepsze?
To dzięki Wam, naszym darczyńcom, możemy zmieniać świat tych bezbronnych istotna lepsze. To dzięki Wam dajemy im tutaj namiastkę normalności.
Jeśli to czytasz, wesprzyj proszę nasze działania i pomóż nam zamknąć zbiórkę by chociaż przez chwilę odetchnąć z ulgą i nie martwić się za co, ale jak najlepiej pomóc, by dalej zmieniać ich świat na lepsze.
Kochani, dziękujemy za okazaną nam pomoc.
Kimczi, o której pisaliśmy w zbiórce, została wyleczona dzięki środkom ze zbiórki i jest już w swoim nowym domu! Udało nam się opłacić parę zaległych faktur i zamówić potrzebne dla zwierzaków rzeczy, kupić zapas leków.
Bieżącym problemem, z którym walczymy, jest nasz dziadulek Trello, który nie dosyć, że jest niewidomy, to jeszcze ma ogromny problem z nerkami. Ostatnie badania wyszły bardzo źle, przez co Trello codziennie jest kroplówkowany, trzymajcie za niego kciuki!
Przed nami kolejne zamówienie transportu siana dla zwierzaków gospodarskich oraz kolejne faktury do uregulowania, które spływają za poprzedni miesiąc. Mamy nadzieję, że uda nam się to ogarnąć!
Dzięki Wam czujemy, że nie jesteśmy z tym sami i dalej możemy pomagać!
Trzymajcie za nas kciuki i wspierajcie nasze działania.
Ostatni raz prosiliśmy Was o pomoc w marcu, kiedy po ciężkiej zimie nie mogliśmy wyjść z zadłużenia, by spokojnie przeżyć wiosnę i lato.
Minęło pół roku, a my znowu stoimy na krawędzi, prosząc, a nawet błagając, by znowu dzięki Wam móc wrócić na właściwe tory i pomagać, a nie zastanawiać się, czy damy radę przetrwać kolejny dzień.
Prowadzenie azylu to ciągłe balansowanie po cienkiej krawędzi między ratowaniem kolejnego życia a ciągłym błaganiem o wsparcie finansowe. Obciążenie psychiczne, jakie się z tym wiąże, jest czymś nie do opisania, jeśli się tego nie przeżyło.
W naszym azylu nie odmówimy pomocy nikomu, kto tego potrzebuje. Zawsze, jeśli nie możemy pomóc, staramy się przekazać zwierzaka w odpowiednie ręce, czy do ośrodka, który zajmuje się danym gatunkiem. Zwierzętom z wypadków nie odmawiamy nigdy, ale jak to mówią, żeby mieć miękkie serce trzeba mieć twardy tyłek.
Wiem, że często porywam się z motyką na słońce i że wiele rzeczy przerasta mnie finansowo. Wiem też, że nigdy nie zostawiliście mnie z tym samej i za każdym razem mając to z tyłu głowy, brnę dalej w pomaganie, o kosztach myśląc na samym końcu.
Nadszedł kolejny moment, w którym jestem zmuszona poprosić Was o ogromne wsparcie. Miesięczny koszt utrzymania azylu oscyluje wokół 50 000 zł. To mnóstwo pieniędzy, które pozyskujemy tylko dzięki Waszej pomocy. To dzięki Tobie, który teraz czytasz ten post, dalej ratujemy kolejne życia.
Od ostatniej zbiórki do azylu przybyło kilkanaście zwierząt, każde z nową historią, sponiewierane przez życie, a przeważnie tym życiem jest człowiek. Ten, który powinien dbać i opiekować się istotami słabszymi, rani je. My jesteśmy po to, żeby te rany zasklepić, ale sami nie damy rady.
Ostatni przypadek, z jakim spotkaliśmy się w azylu to Kimchi. Suczka biegająca po wsi z wypadniętą pochwą, do której spadła macica i inne wnętrzności... Dawno nie widzieliśmy już takiego smutku w oczach, a jednocześnie błagania o pomoc.
Jeszcze tego samego dnia Kimchi trafiła na stół operacyjny i udało się! Historia miałaby całkowity happy end gdyby nie to, że zostaliśmy z kolejnym psiakiem na utrzymaniu i z kolejnymi długami za operację.
Tak właśnie koło się zamyka. Pomagamy, ratujemy, cieszymy się, by po chwili dotarło do nas, że znowu potrzebujemy pomocy.
Proszę Cię, wesprzyj tę zbiórkę. Nawet najmniejsza kwota sprawia, że jesteśmy coraz bliżej celu.
To już niestety kolejny raz, kiedy pozostaje nam błagać, bo nic innego nie zostało. Jesteśmy my, nasza uratowane zwierzaki i mnóstwo brakujących pieniędzy, a to właśnie one są w stanie zapewnić im szczęście. Taka jest przykra prawda. Prowadząc miejsce takie jak to, bez pieniędzy nie mamy szczęścia, bo bez pieniędzy nie możemy pomagać.
Proszę Cię, byś nie przechodził obojętnie obok tego tekstu. Jeśli nie możesz wesprzeć zbiórki - udostępnij ją. Pamiętaj, że razem możemy więcej...
Ładuję...