Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Z Robinsonka wyrósł wielki Robinson, a jego tymczasowa opiekunka podjęła decyzję, że już nikomu tego przystojniaka nie odda. Kocurek wyrósł na specyficznego zwierza, który akceptuje i kocha tylko jedną osobę i z tą osobą zostanie już na zawsze.
Dziękujemy wszystkim, którzy dołożyli cegiełkę do przemiany tej malutkiej bidy w dorodnego kocccurro.
Młoda, niedoświadczona kocia mama wędrowała po jednym z piotrkowskich osiedli, gubiąc swoje maleńkie kocięta. Jednego z maluszków pozostawiła przez nieuwagę w okolicach zatłoczonego parkingu. Normalnie takie kociątko, porzucone na pastwę głodu i przenikliwego zimna, nie miałoby szans na przeżycie. Jednak mały, białoszary kocurek postanowił się nie poddawać, przetrwać za wszelką cenę i doczekać do chwili, kiedy mamusia po niego wróci.
Ale upływał dzień za dniem, a mama się nie pojawiła. Ulewne deszcze przeszły w lodowate noce, brzuszek, często pusty, skurczył się i bolał, futerko roiło się od kleszczy, brakowało maminego ciepła i czułości. Jednak maleńki kotek był dzielny i czekał wytrwale. Uciekając przed zagrożeniami i zimnem, chronił się pod maski stojących na parkingu samochodów. Nie wiedział przecież, że uruchomiona nagle maszyneria auta może pociąć na kawałki jego drobne ciałko. Czasami tylko dopadała go samotność. Samotność zbyt wielka dla opuszczonego dziecka. W takich chwilach krańcowego osamotnienia i tęsknoty płakał rozpaczliwie, wzywając swoją mamę.Koteczek nie wiedział jednak, że tak naprawdę nie jest sam. Że jest ktoś, kto go zauważył i kto usłyszał jego wołanie. I kto od dłuższego już czasu szuka go i próbuje mu pomóc.
Pewnego dnia kotek poczuł smakowitą woń. Miseczka z pożywieniem stała tuż przed nim. Strasznie bał się do niej zbliżyć, ale był tak bardzo głodny… Nagle usłyszał trzask. Zrozumiał, że jest uwięziony w klatce! Jednak przerażenie nie trwało długo. Już po chwili obejmowały go czyjeś ciepłe, miękkie, łagodne dłonie. Ktoś go przytulał, głaskał z czułością i przemawiał do niego cichymi, serdecznymi słowami. Koteczek poczuł się nagle bardzo bezpieczny, spokojny i szczęśliwy. Zrozumiał, że wreszcie jest ktoś, kto się nim zaopiekuje, kto o wszystko się zatroszczy. Osamotnienie i długie dni walki o przetrwanie dobiegły końca. Teraz mógł być znowu sobą, radosnym, ufnym i beztroskim kocim dzieckiem. Przypomniał sobie, że w takich momentach wypada zamruczeć. Więc zaczął mruczeć… i już nie przestał.
Jeden z głosów powiedział: „Nazwijmy go Robinson. Na cześć słynnego rozbitka, który, zanim został wreszcie uratowany, w nieznanym sobie miejscu, w najtrudniejszych warunkach, wśród niezliczonych niebezpieczeństw, przetrwał dzięki własnej odwadze, pomysłowości, sile woli i determinacji”. Robinson, Robinsonek, Robin, Robi, Robuś… Nasz bohaterski koteczek zasłużył na wyjątkową opiekę. Chcemy zadbać o jego zdrowie. Maluch wymaga podstawowych zabiegów weterynaryjnych - odpchlenia, odrobaczenia, szczepienia oraz leczenia świerzbowca usznego i problemów żołądkowych, z którymi trafił do naszej Fundacji. Chcemy też zadbać o jego prawidlowy rozwój karmiąc odpowiednią, wysokogatunkową karmą stosowną do jego wieku.
Bardzo prosimy o wsparcie dla Robinsonka!
Ładuję...