Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy ogromnie za pomoc w opłaceniu leczenia Romeo.
Kociak jest już szczęśliwy w nowym domu.
Jestem kierowcą w jednej z firm gastro - kurierskich. W mojej pracy, do późnych godzin nocnych, jeżdżę od punktu do punktu, przemierzając rzeszowskie ulice. Bez względu na porę dnia i pogodę jestem także wolontariuszką Fundacji Felineus. Dlaczego o tym piszę? Posłuchajcie historii, która spotkała mnie ostatnio.
Był piątkowy wieczór, ostatni przed wprowadzeniem kolejnych obostrzeń pandemicznych. Pogoda paskudna, deszczowo, mgliście i zimno. W pracy ruch i ręce pełne roboty. Wszyscy uwijamy się, by zdążyć z każdym zamówieniem. Jadę z dostawą w okolice dworca podmiejskiego, w centrum Rzeszowa. Jest kilkadziesiąt minut po 19, ciemno, na ulicach nie ma już korków. Szybko docieram na miejsce. Parkuje samochód, zabieram zamówienie i dziarskim krokiem idę w stronę klatki.
Drogę przebiega mi mały, bury kociak. Na oko ma 3, może 4 miesiące. Odruchowo przystaję na sekundę, wołam „kici kici”, ale maluch chowa się pod autem. Docieram przed klatkę, klientka otwiera drzwi domofonem. Trzymam otwarte drzwi i za plecami słyszę proszące „miau”. Odwracam głowę – ten sam kociak wyszedł spod auta i patrzy na mnie błagalnym wzrokiem.
Klientka czeka, więc wbiegam na 3 piętro niczym atleta, przekazuje zamówienie i pędzę z powrotem na dół. Wypadam z klatki jak poparzona i kiciam. Rozglądam się, zaglądam, ale maluch znów się schował. Nie mogę tam zostać, jestem w pracy, obowiązki wzywają, a do końca zmiany jeszcze prawie 4 godziny. W plecaku mam saszetkę karmy (w końcu wolontariuszem jestem całodobowo). Zostawiam karmę na murku i biegnę do auta. Nie mam zbyt wiele czasu na zastanawianie, więc robię pierwszą rzecz, jaka przychodzi mi do głowy. W drodze do kolejnego klienta zakładam słuchawkę na ucho i dzwonię do koleżanki z fundacji. Proszę ją o napisanie posta na jednej z lokalnych grup na Facebooku. Podaję rysopis kociaka i dokładną lokalizację. Wiem, że za te 4 godziny nim wyjdę z pracy, dla malucha może już być za późno. W duchu chyba liczę na jakiś cud.
Kilkanaście minut później dostaje informację, że młoda dziewczyna, która mieszka niedaleko, idzie szukać malucha. Za pośrednictwem koleżanki wymieniamy się numerami kontaktowymi. Mija kolejne kilkanaście minut i staje się cud. Dziewczyna złapała kociaka! Nie ma możliwości, by został u niej na stałe, ale na te kilka godzin nim ja skończę pracę, bez problemu go zabezpieczy. Prosto po pracy gonię pod wskazany adres. Dziewczyna wynosi malutką, srebrno-burą kocią kuleczkę. „To kocurek, zawołałam na niego Romeo i chyba mu się spodobało to imię” – dodaje, przekazując mi kociaka. Ja od razu rozpoznaje, że to ten sam maluch, którego widziałam.
Kiedy docieram do domu, jest środek nocy. Maluch z początku jest wystraszony nową sytuacją. Jednak po kilkunastu minutach zaczyna się tulić i mruczeć. Dostaje kolację, po której słodko zasypia na kocyku. Ja z tych wszystkich wrażeń i emocji jeszcze długo nie mogę usnąć.
Kolejnego dnia jedziemy na przegląd do lecznicy. Niestety w nocy okazuje się, że kociak ma niepokojącą biegunkę i wzdęty brzuszek. Lekarz podejrzewa mocne zarobaczenie. Romeo dostaje preparat odrobaczający, antybiotyk i środki regulujące pracę jelit. Z małego kociego ciałka wyciągamy chyba ze 20 kleszczy. Lekarz standardowo wykonuje także test FeLV (wynik ujemny). Z całą paczką leków i listą zaleceń żywieniowych wracamy do domu.
Romeo to sympatyczny rozmruczany kociak, który uwielbia się tulić i bawić. Z chęcią jak najszybciej znalazłby nowy dom i ukochanego człowieka. Jednak żeby tak mogło się stać, musimy najpierw uporać się z uprzykrzającymi życie pasożytami i mieć pewność, że maluch jest silny i zdrowy. Niestety leki, wizyty oraz dobra jakościowo karma i ogromne pokłady żwirku, który przy biegunce malucha idzie jak woda, to kolejne wydatki. I choć z pozoru nie są to wydatki ogromne, to dla niedotowanej fundacji liczy się każdy grosz. Dlatego w imieniu sympatycznego Romea bardzo proszę o ten grosik wsparcia i dziękuję za każdy rodzaj okazanej pomocy. Właśnie dzięki takim ludziom jak Wy, świat staje się lepszy.
Ładuję...