Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani,
Dziś w nocy prawie nie zmrużyłyśmy oka.
Byłyśmy w ciągłym kontakcie telefonicznym z lekarzami, którzy zaciekle walczyli o Rutkę.
W zasadzie tak było przez ostatnie dwie doby.
Może głupie jest to, co teraz powiem, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że mimo wszystko, mimo świadomości zbliżającej się nieubłaganie śmierci, Rutka była nam wszystkim wdzięczna.
Pierwszego dnia jeszcze mruczała i pokładała główkę do głaskania.
Myślę, że nigdy wcześniej nie zaznała tyle troski, czułości i miłości ze strony człowieka, co teraz.
Tylko czemu tak późno…
... Za późno :(
Ta waleczna, zasługująca na nasz największy szacunek koteczka – odeszła.
Wszystkie narządy odmówiły jej posłuszeństwa.
Gdy wpadła w agonię, dziś rano zgodziliśmy się na skrócenie jej cierpienia.
Nie było już żadnych szans.
Jedno możemy Wam przesiąc – nic ją nie bolała!
Była przez cały czas na silnych lekach przeciwbólowych i wiemy, że nie cierpiała.
Nie czuła bólu.
Za późno…
Po prostu pomoc przyszła zbyt późno.
W tej tragedii, która rozrywa nam serca, pocieszającą iskierką jest to, że odchodziła godnie!
Nie gdzieś w krzakach, jak niepotrzebny nikomu śmieć, konając godzinami i cierpiąc męki bólu, lecz otoczona troską i miłością i co najważniejsze – bez bólu.
Możecie zadać sobie pytanie – czy było warto?
Tak!
Zdecydowanie TAK!
Ona, jak każda żywa istota zasługiwała na szansę.
Cuda czasami się zdarzają, czego świadectwem są setki uratowanych przez nas kotków, które „nie miały prawa żyć”, a po dziś dzień są z nami. I potrójne tak – bo Rutka nie czuła bólu, a to dla nas najważniejsze.
Kochani,
Bardzo, naprawdę bardzo nam przykro.
Dziękujemy Wam za okazane jej serce i człowieczeństwo.
Dziękujmy Wam za szansę dla niej!
I ogromnie dziękujemy Wam za wsparcie!
Zebrane dla Ruci środki zostaną przeznaczone na pokrycie tej heroicznej walki o jej życie. Niestety, walki przegranej :(
Pozostała kwota zostanie przekazana na pokrycie kosztów operacji Mopsika i Foksika oraz Henia, który nadal przebywa w szpitalu z ciężką niewydolnością wątroby i… Walczy o swoje życie!
Tak nam przykro...
Rutka – „Ja chcę żyć!”
Potrafcie sobie wyobrazić, że żywcem zjadają Was muchy? Że połowę waszej twarzy wypełnia ropa, której ciśnienie miażdży Wam czaszkę? Że boli Was każdy centymetr waszego ciała, a wątroba boli Was tak bardzo, że tracicie zmysły?
Nie? My też nie, bo tego nie sposób sobie wyobrazić :(
Nawet nie wiemy jak zacząć, bo żadne słowa nie odzwierciedlą tego cierpienia. Nie ma takich słów, które mogłyby opisać siłę walki o przetrwanie tej kocinki.
Jak to możliwe, że ona – chodząca śmierć, niemal zombi, który z takimi chorobami, wylęgającymi się z jej ciała muchami, nadal istnieje?
Ona - sama zdana wyłącznie na siebie, tak cierpiąca walczyła, by żyć! By przetrwać kolejny dzień! Siła tej kotki nas poraziła. Póki ona walczy – my będziemy walczyć z nią !
W ostatnich dniach trafiło do nas kilka kotków w podobnym stanie, ale Rutka… Ona jest absolutnie wyjątkowa. Zasłużyła swoją siłą i wolą walki na szacunek każdego człowieka! Zasłużyła swym ogromnym cierpieniem na to, by dać jej szansę! By pozwolić jej wygrać tą walkę o życie, którą toczyła samotnie!
Otrzymałyśmy telefon od kocich karmicielek, alarmujących, że na ich terenie jest ranny kot.
Mimo masy pracy przy chorych kociątkach – pojechałyśmy.
Naszym oczom ukazał się koci dramat.
Istota tak chuda, cuchnąca, oblepiona ropą i jajami much, że ciężko to opisać słowami, a zdjęcia nie oddają w pełni jej wyglądu :( Z lewej strony pyszczka widniała wielka rana, z której cały czas sączyła się cuchnąca ropa.
Mimo to, Rutka próbowała jeść! Natychmiast ją zabrałyśmy. Z uwagi na panujące u nas PP, noc spędziła u jednej z inspektorek, by rano pojechać do Śląskiego Centrum Weterynarii.
Żadne słowa nie opiszą tego, jak Rutka strasznie cuchnęła. Mieszanina gnijącego ciała, ropy, kału… Dla większości ludzi woń nie do wytrzymania. Droga do Katowic, przez korki była długa i męcząca, ale Rutka zniosła ją bardzo dzielnie. Mruczała i chciała, aby ją głaskać. Zupełnie jakby chciała nam powiedzieć: „DZIĘKUJĘ, bo sama nie miałam już siły”.
Lekarze w szpitalu, gdy ją zobaczyli, również byli zaskoczeni, że jeszcze żyje.
Nie wyglądała jak żywa istota, lecz zwłoki kota, który już zaczął się rozkładać. Zajęto się Rutką natychmiast. Podczas kąpieli i usuwania z niej larw much oraz masy posklejanej ropy zauważono, że Rutka jest cała żółta, choć nie – nawet nie żółta, lecz niemal pomarańczowa. Śluzówki pyszczka, brzuch, łapy – cała nienaturalnie żółta.
To oznacza jedno – poza obrażeniami Rutka cierpi na zaawansowaną i ostrą żółtaczkę i niewydolność wątroby :( Połowę jej pyszczka wypełnia ropa. Skóra jest jedną wielką martwicą.
Bardzo ciężkie zakażenie całego organizmu. Niewydolność wielu narządów. Anemia… Można by zadać sobie pytanie, czy jest choć jedna rzecz, która działa u niej sprawnie…?
A mimo to ona żyje, walczy i chce żyć! Kochani, postanowiliśmy dać Rutce szansę. Szansę, na którą zasługuje każda istota.To silna i bardzo waleczna kotka, która, mamy nadzieję, gdy nie musi już walczyć samotnie, zareaguje na leczenie. Wiele razy koty udowadniały nam, że przy odrobinie pomocy, potrafią wymknąć się śmierci. Jeśli Rucia po kilku dniach leczenia nie będzie na nie reagować, pozwolimy jej godnie odejść.
Kochani,
mamy ogromną nadzieję, że widząc ten ból i poznając waleczną duszę tej wspaniałej kotki, pochylicie się nad jej cierpieniem i pomożecie nam jej pomóc.
Pomożecie nam i lekarzom przywrócić ją do świata żywych? Nawet złotówka jest dla leczonej Rutki na wagę złota!
PROSZĘ – nie bądź obojętny – POMÓŻ!
Ładuję...