Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W tym roku minie 12 lat mojej walki o zwierzęta. Kiedy zaczynałam nie spodziewałam się, że to takie trudne i pełne wyrzeczeń zadanie. Były łzy zwątpienia, była złość na ten niesprawiedliwy dla zwierząt świat. Łzy rozpaczy kiedy widziałam do jakiego stanu ludzie są zdolni doprowadzić zwierzęta, ale też łzy radości, kiedy udawało się je uratować. W tym czasie przez moje ręce przewinęło się wiele setek chorych, poranionych, wyrzuconych z domu, przez nikogo niekochanych zwierząt
Ogromną większość udało się uratować i znaleźć kochające domy. Niestety nie wszystkie miały tyle szczęścia. Te najbardziej chore z największymi traumami dla których nie udało się znaleźć domu zostały ze mną.
Są też uratowane przed rzeźnią konie. Bo kiedy pierwszy raz pojechałam na targ koni na rzeź do Skaryszewa, chodząc między nimi, widząc w ich oczach strach i przerażenie nie mogłam pozostać obojętna. Dziś pod moją opieką jest 50 starszych i bardzo schorowanych kotków i 17 uratowanych koni.
To właśnie dla nich bardzo Was proszę o pomoc. Z każdym rokiem koszty utrzymania takiej dość pokaźnej grupy zwierząt są coraz większe. Karma weterynaryjna, koszty leczenia, karma bytowa, żwirek, suplementy dla 50 kotków to koszt prawie 15 tyś zł. miesięcznie. Koszt wynajmu terenu dla koni, pasze, kowal, weterynarz to drugie tyle. Fundacja, którą reprezentuję jest non profit i opiera się tylko na pomocy ludzi. Niewielka, lokalna fundacja bez zasięgów, dotacji, bogatych sponsorów. I choć każdego miesiąca robię co mogę aby ich znaleźć, bardzo trudno jest pozyskać stałych darczyńców. Coraz większe koszty utrzymania każdego biją po kieszenie i dla zwierząt prawie nic nie zostaje. A przeciez kto im pomoże jeśli nie my?!
Przez cały ten czas działalności z Waszą pomocą jakoś udawało się wiązać koniec z końcem. Jednak dziś doszłam do ściany od której się odbiłam i tak naprawdę nie wiem co dalej robić, żeby to wszystko pociągnąć. A jednak oczy zwierząt, które z przerażonych stały się ufne nie pozwalają mi się poddać, tylko jeszcze bardziej prosić o POMOC. Bo przecież to wszystko, całe 12 lat jest właśnie dla nich.
Dobrzy ludzie proszę Was o pomoc dla zwierząt, których nikt nie chciał, które zanim do mnie trafiły przeżyły piekło. Dla zwierząt, które same nie poproszą o pomoc. Proszę w ich imieniu.
Ładuję...