Sati - siedem nieszczęść w jednym kocie

Są koty, u których wprowadzone leczenie skutkuje w miarę szybko. Są też takie, których leczenie trwa miesiącami, a efekt jest słabo widoczny, znikomy, albo nie ma go wcale. Takim kotem jest właśnie Sati.

Koteczka trafiła do nas w ubiegłym roku podczas corocznego kociakowego szału. Nie była już małym kociakiem, jej mama odkarmiała już kolejny miot. Chorowała od początku, z małymi przerwami, podczas których intensywnie szukaliśmy jej domu - bez skutku. 

Sati ma nawracający koci katar. Przez pewien czas miała dziwne problemy skórne, badanie zeskrobin jednak nic nie wykazało. Najprawdopodobniej długie, nieprzerwane leczenie spowodowało reakcję alergiczną. 

Sati dostawała rozmaite leki, od antybiotyków, przez wspomaganie odporności, po Zylexis. Testy na FIV/FelV ma negatywne. W którymś momencie udało nam się ją nawet zaszczepić, ale katar i tak wraca.

Teraz przez chwilę było dobrze. Wydawało się nawet, że znów będziemy mogli szukać domu dla Sati. Niestety - katar wrócił ze zdwojoną siłą. 

Sati nie je samodzielnie. Jest karmiona strzykawką, karmą Trovet Recovery Critical Care Liquid. Jedna puszka takiej karmy kosztuje 19 zł. Kotka codzienie przyjmuje antybiotyk, veto mune, enisyl, kroplówki. Całe leczenie pochłonęło już nieopisaną ilosć środków finansowych, ale co mamy zrobić? Ona chce żyć...

Znów stoimy przed dylematem, co dalej. W lawinie podopiecznych, z których połowa choruje nie stać nas na dalsze, bardzo kosztowne leczenie Sati.

Chcemy znów podać jej Zylexis, 5 dawek. Koszt jednego podania to 50 zł. Jeśli obecnie prowadzone leczenie nie zaskutkuje, spróbujemy leku ostatniej szansy Virbagenu Omega. Koszt jednej ampułki to 300 zł. Potrzeba kilku ampułek...

Nie wiem już co robić, skąd brać środki na leczenie Sati. Pomóżcie proszę tej cudnej koteczce. Ma przed sobą całe życie.