Światło dla Chaty

Tak Wyglada Nasza Chata noca- tak wygladaja Nasze zwierzaki podczas spokojnego bezpiecznego snu....Jeszcze nie wiedza że moze zapaśc mrok i chłod

.https://www.facebook.com/media/set/?set=a.6906933 57718632.1073742021.265094133611892&type=3

Ciemność niedługo pochłonie Chatę i jej mieszkańców! Ratunku!!! Ciemność dla nas oznacza KONIEC WSZYSTKIEGO... Nawet marzeń :(

Kochani, znowu jestem w bardzo poważnych tarapatach i znowu bardzo proszę Was wszystkich o pomoc.

Na co tym razem? Na to na co najtrudniej jest zebrać... na rachunki... za prąd... Prąd, coś tak przyziemnego, a jednak niezbędnego do życia w Chacie.

Przy blisko 60 zwierzakach (psach i kotach), z których każde jest przynajmniej stare, a większość chora, bez prądu nie możemy funkcjonować:nie mamy ogrzewania bez pradu  jak prać, sprzątać, podawać leków, a nawet nasypywać karmy bo po ciemku nie trafię do odpowiednich worków, nie mówiąc już o odmierzeniu odpowiednich porcji psom i kotom ich karmy.

Bez prądu nie naładuję komórki by połączyć się ze światem. Bez prądu nie włączę komputera by do Was napisać i prosić o pomoc! Bez prądu uwierzę, że jestem sama na świecie.

Proszę nie opuszczajcie mnie! Potrzebuję 13 tys. zł na opłacenie rachunków.

Wiem, to nie pierwszy raz...

Dlaczego znowu mam takie kłopoty? Może nie uwierzycie, ale z powodu marzeń.

Proszę pomóżcie! Wpłaćcie chociaż złotówkę na konto fundacji, a jeśli macie chwilę, przeczytajcie o moim marzeniu, wtedy mam nadzieję, wszystko stanie się bardziej jasne...

Mam marzenie...

Każdy z nas marzy. Każdy z nas ma różne marzenia... Jedna osoba będzie marzyła o awansie, ktoś inny o aucie. Młodzi ludzie marzą o wielkiej miłości, nieco starsi o podróżach, a może o pierścionku z brylantem?

Ja też mam marzenia. Choć czasem o tym zapominam. W natłoku pracy, porannym wstawaniu, codziennym pędzie do i z lecznicy, sprzątaniu, wyprowadzaniu, czesaniu, zamiataniu, podawaniu pigułek, odmierzaniu karmy, sprzątaniu kupy, wycieraniu siusiu, zakładaniu pieluch, zmienianiu wenflonu, ponownym gnaniu do lecznicy i jeszcze szybszym wracaniu, bo psy w ogródku, bo koty w pokoju, bo czas na kolejną porcję leków... wieczorem padam by zasnąć, a nie marzyć. Mój mózg nie ma siły na marzenia. Kiedy mogę – wyłączam go, bo każda dodatkowa myśl sprawia mi ból...

Ale ja też mam marzenia. Jeśli zastanowilibyście się o czy marzy Iwona -  założycielka hospicjum dla zwierząt porzuconych, to co by Wam przyszło do głowy? Pewnie żeby nie było tylu psów i kotów u schyłku swojego życia pozbawionych domu i opieki przez ludzi, którzy przyrzekali im dozgonną miłość? Tak, o tym marzę. Oczywiście, że tak. Ale to tak jak marzyć o wakacjach spędzonych na księżycu. Teoretycznie możliwe. Nie... to chyba nawet jest bardziej prawdopodobne, jak to, że ludzie się wreszcie zmienią...

Widzicie, moim zwierzętom miłości już nie brakuje. Kiedyś jej zabrakło, ale od kiedy są u mnie kocham je za wszystkich podłych ludzi. Za całe zło, które było ich udziałem. I wiecie co? Wiem, że one są u mnie szczęśliwe. Patrzę na ich zrelaksowane pyszczki i wiem, że one mi ufają, że nie chciałyby być nigdzie indziej. I mimo całego zmęczenia, ciągłej pracy, braku wakacji i tego co zwykło nazywać się „normalnym życiem” - ja też nie chciałabym się z nimi rozstać.

Zatem o czym marzy Iwona? O czym sobie myśli w tych krótkich chwilach tuż przed zaśnięciem? W tych momentach kiedy pozwoli sobie na momencik zapomnienia i pomyślenie o marzeniach?

Marzę o tym by ich nie zawieść... By nie sprawić, że te ufne merdające i mruczące istoty na czterech łapach, znowu trafią na poniewierkę. One nie mają pojęcia, ale ja wiem, że utrzymać się na powierzchni nie można tylko samą miłością. Bo trzeba zapłacić rachunki... Bo trzeba kupić opał... Bo nikt nie sprzeda nam karmy za miłość, a każdy, nawet najlepszy i najukochańszy weterynarz w końcu przypomni o niespłaconych długach...

I choćby nie wiem jak te moje zwierzaki patrzyły, jak mocno merdałyby ogonami, jak głośno mruczały, to dla nich jestem jedyną osobą na świecie, której to starcza za całą zapłatę. Ja mogę dla nich zapomnieć o własnych potrzebach, nie jeść, nie spać, nie odpoczywać... Ale jeśli stracimy dach nad głową, to nie wiem co będzie.

Dlatego dziś Was wszystkich proszę, nie dla siebie, a dla nich, dla tych mord kochanych, serc ufnych, tych psich i kocich życiowych rozbitków. Pomóżcie nam przetrwać, pomóżcie nam pokonać trudne chwile i znowu wypłynąć na szerokie wody... Bez Was sobie nie poradzę!

Proszę nie opuszczajcie mnie! Potrzebuję 13 tys. zł na opłacenie rachunków.

Udostępnij znajomym. Powiedz im o Chacie i jej mieszkańcach...

W załączeniu faktura wystawiona na właściciela domu, od którego wynajmujemy posesję. Stąd zasłonięte dane osobowe. Dla uwierzytelnienia pełne dane i umowa najmu dostępne na życzenie

Wsparli

25 zł

Joanna Poloczek

Do pełnej kwoty ;))
50 zł

Anonimowy Pomagacz

niech" moc" bedzie z W
10 zł

Anonimowa Pomagaczka

Dla kociątek i psiaczków z chaty
10 zł

Anonimowy Pomagacz

Jeszcze troche!
15 zł

Anonimowa Pomagaczka

Powodzenia!
5 zł

Joanna Poloczek

Do pełnej kwoty ;)

Pokaż więcej

Darowizny trafiają bezpośrednio do fundacji:
57%
7 510 zł Wsparło 136 osób CEL: 13 000 ZŁ