Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Sonia została zabezpieczona przeciw pchłom i kleszczom, odwiedziła salon SPA, wyleczyłyśmy uszka malutkiej, uszkodzoną rogówkę w oczku, odrobaczyłyśmy i tak przygotowana panna pojechała do swojego nowego domku do Radomia.
Mała wioska na krańcu naszego pięknego kraju. Życie płynie tu jakby wolniej, a może tylko ludzie myślą wolniej, inaczej, może posiadają większą znieczulicę na krzywdę zwierząt niż ci z dużych miast? Przecież oni muszą zabić by jeść, zabić by sprzedać i zarobić.
Na takich wioseczkach, gdzie istnieją drobne gospodarstwa, nie ma litości dla ptactwa domowego czy bydła, ale dlaczego brakuje też litości dla psów?! Suczki nie są sterylizowane, bo to wbrew naturze, kastracja samców w ogóle nie jest rozpatrywana, bo co pies winny, skoro to suka ma cieczkę i przyciąga do siebie zgraję wiejskich burków.
To waśnie w takim dobrym - inaczej miejscu, na świat przyszło pięć piesków. Pani mówi, że jej mąż zawsze takie mioty „likwiduje”, ale tym razem sunia ukryła swoje dzieci, a mąż był chory, w szpitalu i maluchy zostały, bo nim je znaleziono to widziały już świat pięknymi, czarnymi ślepkami.
Jeden piesek znalazł szybko właściciela - sąsiada, któremu, akurat odszedł stary pies, natomiast czwórka pozostałych rosła jak na drożdżach i miała się całkiem dobrze, bo mieszkały w oborze i dwa razy dziennie dostawały świeże mleczko od krówki.
Kiedy maluchy miały już prawie pół roku, zaczęły zdobywać szturmem podwórko. Najlepszymi kompanami do zabawy były kury i kaczki. Tak się z nimi ochoczo bawiły, aż te ze zmęczenia padały bez życia.
To się przestało podobać gospodarzom i cztery pieski zostały uwiązane na łańcuchach. Raz na jakiś czas były spuszczane z łańcucha, aby mogły pobiegać, ale, że problemem było ponowne ich złapanie, to chwile swobody były coraz rzadsze i krótsze. Pani podjęła decyzję, że dwa psiaki muszą znaleźć dom jak najszybciej, a dwa zostaną w gospodarstwie na stałe.
Takim oto sposobem Sonia, mała sunia, trafiła pod naszą opiekę, jej brat był już „zaklepany” przez innego sąsiada, więc nie pozostaje nam nic innego jak wierzyć, że trafi w lepsze warunki.
Sonia ma 7 i pół miesiąca, jest wielkości westa i raczej dużo już nie urośnie, bo jest z niej wykapana mama, a jej mama jest małym psiakiem. Dziewczynka została odpięta z łańcucha, wyniesiona poza teren podwórka i przekazana nam z informacją, że szczepienie przeciw wściekliźnie jest wykonane, że odrobaczona była jeden raz i zaszczepiona też była na coś tam. Szyjka obtarta od zbyt ciasno zapiętego paska do którego był przytwierdzony ciężki łańcuch, uszka zaklejone brunatna mazią, bolesne. Zaleceniem dla Soni była kąpiel i odpchlenie, bo psy żyły w komitywie z pchłami, które w gospodarstwie są normą.
Cichutko siedziała mała Sonia w kontenerku, grzecznie znosząc podróż. Po rozgarnięciu sierści oczom naszym ukazała się czarna od pcheł skóra. Po zabiciu pcheł podczas kąpieli, nie nadążałyśmy wyczesywać martwych i otępiałych pasażerów na gapę. Musiałyśmy na szybko Sonię ostrzyc, aby wyczesać pchły i ponownie obsypać ją pudrem. Po ostrzyżeniu, oczom naszym ukazała się słodka mordeczka, drobniutkie, drżące ciałko i ufne ślepka. Mała była tak zmęczona przeżyciami, że zasnęła na stojąco. Wierzymy, że śnił jej się inny, lepszy świat, ciepło człowieka, głaskanie, ciepłe łóżeczko i mięciutki kocyk.
Ponieważ mała nie ma praktycznie żadnych szczepień, musimy natychmiast ją zaszczepić, zabezpieczyć przed insektami, zapłacić za pielęgnację, wykonać podstawowe badania krwi, wylezyć uszka oraz zakupić podkłady.
Bardzo prosimy naszych przyjaciół o wsparcie małej Soni grosikiem, abyśmy mogły zapewnić jej lepsze życie niż miała do tej pory.
Pomóżmy zapomnieć małej o przeszłości, gdzie upokorzona, porzucona i zaniedbana, całe dnie spędzała, uwiązana ze swoimi braćmi przy rozwalonej budzie.
Ładuję...